20130101

Kolejka śmierci - Rollercoaster zaprojektowany specjalnie dla eutanazji








Ostatnia przejażdżka, ostatni "odjazd" i niesamowite przeżycie w życiu, które jednocześnie zabija poprzez uduszenie. Przeciążenie 10G przez 60 sekund, po to, by doprowadzić do śmierci mózgu.

19 komentarzy:

  1. Śmierć przez uduszenie nie należy chyba do najprzyjemniejszych. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle ostatnie chwile życia ze świadomością, że się umrze zaraz muszą być straszne...

      Usuń
    2. Oczywiście poza osobami, dla których śmierć jest końcem cierpienia. No i islamskimi terrorystami. :P

      Usuń
  2. No co Wy, nie znacie opowieści o człowieku, który zawisł na jednej ręce na gałęzi nad przepaścią? Nad głową jest lew czy tygrys, który go gonił, więc nie ma szans pójść do góry, gałąź zaraz odpadnie, więc ma świadomość niechybnej śmierci. Nagle patrzy z boku, a tam krzaczek poziomek wyrasta ze skarpy i jeden czerwony owoc :D Wyobraźcie sobie, jak słodka musiałaby być ta poziomka w takiej chwili! :)

    Albo inna - w Japonii bodajże w czasie którejś tam wojny samolotami latali chyba wieśniacy zaciągnięci do armii. Z nudów grywali w karty, a żeby podnieść poziom emocji, przegrany wyskakiwał z samolotu. To musiała być emocjonująca gra.

    Życie dopiero nabiera smaku, jak się ma przed oczami własną śmiertelność :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam sie ze nie jestem na to gotowa.

      Usuń
    2. Ja się całkowicie wyzbyłem instynktownego strachu przed śmiercią. Owszem boję się bólu, kalectwa itp., ale samej śmierci w ogóle. Przed rokiem 1988 też nie żyłem i nie przypominam sobie, by był to jakiś niekomfortowy stan. Powiem więcej, ja z wieku 5, 10, 15 lat też już dawno nie żyję (tak psychicznie jak i fizycznie, w końcu większość moich komórek z tamtego okresu dawno uległa wymianie), nawet nie pamiętam już za bardzo dzieciństwa. Właściwie codziennie budzę się kimś nowym i innym, bogatszym o doświadczenia ubiegłego dnia. Ciągłość niby jest zachowana, ale z pewnością mam znacznie więcej wspólnego z Wami, niż z sobą samym sprzed 15 lat. Gdyby człowiekowi z amnezją dać moją dokładną biografię i wmówić mu, że to jego własna, to właściwie narodziłbym się na nowo. Śmierć to tylko nieistnienie, tak jak cień to tylko brak światła.

      Usuń
    3. Gratuluję filozoficznych rozważań nt. istoty świadomości Caban, które dziś są właściwe choćby neurologom czy innym fachowcom, próbującym ją rozgryźć. Zresztą to ciekawe - czy świadomość może być świadoma sama siebie? A czy nóż może się pokroić? Albo czy zęby mogą się pogryźć?

      Rzeczywiście ciągłość świadomości wydaje się być tylko pielęgnowanym złudzeniem. A śmierć to śmierć, nie ma nas i basta. To wyzwalające, jeśli spojrzy się temu w twarz, prawda Caban? Wyznawcy prawdziwych religii nie chcą tego zrobić, więc uciekają w swoje bajki naiwnie sądząc, że jeśli przed samymi sobą będą sprawiać wrażenie, iż wypełniają jakieś plany bogów lub zachowują dziwne listy wymagań, to dzięki temu będą nieśmiertelni. Cóż za arogancja z ich strony.

      Dlatego istota i pomysł tej kolejki śmierci jest porażający i fascynujący zarazem, jeśli ktoś twierdzi, że świadczy on o dziwnych zainteresowaniach, o nienormalnej osobowości lub co jeszcze dziwniejsze - nieatrakcyjnym wyglądzie jakiegoś człowieka, dla mnie i pewnie dla wszystkich racjonalnie myślących ludzi ten ktoś jest głupcem. Pozostaje mi współczuć takim ślepym ludziom, a jeśli zapragną szerzyć swoją głupotę, próbować im to wyperswadować wszelkimi znanymi sposobami, z wykorzystaniem takiej kolejki włącznie.

      Usuń
    4. @Pedros
      Dzięki. :) Tak, zrozumienie śmierci jest bardzo wyzwalające. Trochę jak pozbycie się kompleksów.
      Ten trik z gościem po amnezji wymyśliłem, chcąc ominąć niezrozumiałe dla mnie i nieosiągalne dla obecnej nauki transferowanie informacji z mózgu na inny nośnik. :P W gruncie rzeczy nie musi to być nawet dokładna biografia, bo ja sam jej tak dobrze nie pamiętam i nie muszę pamiętać. Właściwie doświadczenia budują algorytm działania naszej jaźni, sposób myślenia, reakcję na bodźce, jak zwał tak zwał, w każdym razie nie są ich konieczną, integralną częścią. Można nawet dojść do wniosku, że to co przedłuża nasze życie po biologicznej śmierci to idea, sposób myślenia i postrzegania świata, który dalej jest wykorzystywany i rozwijany. Co ciekawe, jeśli z idei wypłynie kilka nurtów równolegle, to bardziej można mówić w tym wypadku o wyborze i wolnej woli, niż gdy opisujemy jaźń, której droga przez "istnienie" jest całkowicie liniowa w czasie i przestrzeni. Tak więc o pewnej specyficznie zdefiniowanej "nieśmiertelności" można mówić w przypadku naukowców, artystów, filozofów... Ale kretyni bez podstawowej znajomości genetyki dalej będą klepać kolejne zdebilowaciałe bachory i powtarzać sobie "non omnis moriar". xD

      Pamiętam, że kiedyś przy definiowaniu jaźni nasz kolega z forum bzw odnosił się jakoś do chorób psychicznych. Ponoć jest to ciekawy materiał do badań, bo są osoby zupełnie inaczej postrzegające siebie i swoją jaźń, odczuwające na co dzień tak jakby perspektywę trzeciej osoby (zdarza się w snach), wieloosobowość, codzienną kasację pamięci itp. Może kiedyś jakaś notka o tym, Nihil? :D

      Usuń
  3. Ja wiem to wszystko co Wy a i tak do końca nie mogę się z tym pogodzić. Oczywiście to jakoś łagodzi bunt, ale wciąż...

    Jeśli chodzi o perspektywę w 3 osobie, postrzeganie tak siebie, to jest to raczej wynik upośledzenia umysłowego, niekoniecznie choroby psychicznej i na przykład goryle tak o sobie mówią.

    Już Internet w pewnym sensie jest nośnikiem naszych mózgów, w końcu wielu ludzi myśli, jest w związku, praca (e-maile, korespondencja), przeprowadza interakcje społeczne w głównej mierze tutaj, a czyż nie jest to działalność mózgu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby wiele prac zmechanizować, to właściwie resztę, pracę intelektualną można by przenieść do Internetu: już teraz naukowcy tak się dzielą wiedzą poprzez Internet, że nie ma żadnych barier.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Nihil
    Perspektywę 3 osoby można też osiągnąć za pomocą narkotyków. :D Upośledzenie/choroba - nie jestem specjalistą od definicji, wrzucam do jednego worka.

    Internet jest nośnikiem informacji, działania, ale sam proces myślowy w nim nie zachodzi. Oczywiście przeniesienie się ze świata realnego do wirtualnego to jedno z moich marzeń. W takim "matriksie" można by naprawdę stworzyć świat idealny, uwolnić się całkowicie od bólu, ograniczonych zasobów i niedoskonałych biologicznych powłok wymagających jedzenia, higieny, snu itd. Nie zależy mi przy tym na jakiejś szczególnej ciągłości istnienia i odwzorowaniu wszystkiego 1:1. Nie potrzebował bym tam przecież rozkompresowanego zapisu nici DNA, wystarczy mi moje zdjęcie w .jpg, choć i bez tego się obędę. :P Nie wiem do jakiej minimalnej postaci można zakodować osobowość, to chyba jest już zagadnienie z pogranicza psychologii, medycyny i informatyki. Fajnie by było rozprzestrzeniać się po sieci jak wirus. Hmm.. Dla przykładu mój spis snów z ostatnich kilku lat w .txt zajmuje 2,58MB, myślę, że dałoby się z niego odtworzyć szczątkową osobowość i emocje. :P

    @Pedros
    Zapomniałem odnieść się do Twojego przykładu z poziomką. Cóż, w opisanej sytuacji raczej w ogóle nie pomyślałbym o jedzeniu, raczej moją głowę zaprzątałyby inne myśli. Jeśli miałbym wolną rękę, to wolałbym raczej masturbację niż sięganie po poziomkę. xD Puściłbym się na chwilę przed orgazmem, bo on sam w sobie działa jak środek przeciwbólowy, więc miałbym szansę uniknąć cierpienia przed zgonem. Co na to psycholog? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Pragmatyczne podejście Caban z tą masturbacją. Jeżeli jednak byłoby bardzo wysoko, to ból raczej nie stanowiłby problemu, na miejscu śmierć nastąpiłaby pewnie w ułamku sekund :) a co do perspektywy 3. osoby, to można ją też osiągnąć za pomocą medytacji, np. mnie się udaje coś takiego przy użyciu vipassany.

    Co do przenosić świadomości, to się nie wypowiadam, chyba jestem za stary na wynurzenia tej natury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Pedros
      Nie bardzo rozumiem, jak można być na to za starym? (no chyba że jesteś trzęsącym się nad grobem staruszkiem z demencją :P) Tym bardziej, że potrafisz świadomie manipulować swoją jaźnią przez medytację, więc powinieneś ją rozumieć lepiej niż przeciętny człowiek. Do takich tematów albo się ktoś nadaje, albo nie, wiek tu nie ma większego znaczenia, raczej otwartość umysłu i zdolność krytycznego spojrzenia na "oczywistości". Samo słowo "wynurzenia" wydaje mi się zaś obraźliwe.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Zastanawiałem się trochę nad tym transferem świadomości, tak jak to opisujesz z Twojej perspektywy Caban. Rozumiem, że świadomość rozpatrujesz jako strumień, zupełnie jak to czynią niektóre szkoły buddyjskie. Świadomość byłaby wtedy wynikowym konglomeratem jakiś modułów w mózgu itp. W ciągu życia sporo neuronów umiera i są zastępowane nowymi, podobnie komórki neurogleju, ale ciągłość świadomości pozostaje. Gdyby skopiować mózg 1:1, to nawet jeśli byłby identyczny, nie ma tej ciągłości.

      Rozwiązanie transferu wydaje mi się trywialne i poprawcie mnie proszę, jeśli się mylę. Wystarczyłoby stopniowo zastępować kolejne części mózgu implantami, w jakiś sposób zsynchronizowanymi choćby z siecią, jak piszesz Caban. W ten sposób po pewnym czasie mózg zostanie zastąpiony mózgiem pozytonowym (żeby się posłużyć Asimovem), który łatwo podpiąć do sieci ;D ciągłość świadomości zostaje zachowana.

      Tak w ogóle to czytałem o próbach przeszczepienia głowy, co jakiś szalony naukowiec popełnił bodajże na rezusach lub innego gatunku małpach człekokształtnych. Jeden z rezusów z przeszczepioną głową żył tydzień, był sparaliżowany od szyi w dół, ale podążał oczami za szalonymi naukowcami, którzy mu to zrobili i nawet jednego ugryzł, jak zbliżył rękę. Wygląda więc na to, że może dałoby się mózg jakoś podłączyć do maszyny i w ten sposób zachować ciągłość świadomości.

      Usuń
    4. @Pedros
      Zależy od definicji ciągłości, skopiowanie mózgu 1:1 zachowałoby wspomnienia i myślę, że to jest ta ciągłość, ale czy jest ona konieczna? Dla mnie świadomość jest tylko częścią mózgu, tak jak program jest tylko częścią komputera (kolokwialnie mówiąc). Nawet sen tą ciągłość zakłóca. ;) Są też ludzie, którzy 2-3 dni po śmierci nagle wracają do życia, jak gdyby nigdy nic. Jeśliby mój algorytm jaźni, postrzegania świata przenieść na inny mózg, nawet stratnie, jak przy kompresji z .bmp do .jpg, i dać tylko informację, że dostęp do moich wspomnień wymaga sprawdzenia w jakimś pliku, a nie tak jak to się teraz odbywa automatycznie w mózgu, to byłbym dalej sobą. Zależy jaką tolerancję straty przyjąć dla zachowania osobowości, odpowiedź nie musi być wcale zero-jedynkowa. Może w przyszłości czyszczenie mózgu będzie nowoczesną karą dla przestępców? Kiedyś stosowano kary cielesne, dziś uznajemy to za barbarzyństwo, a za x lat mogą tak postrzegać wieloletnie więzienie. (resocjalizacja to farsa)

      Niektórzy sądzą też, że umysły można łączyć w jeden. Pamiętam jak Fullcyborg mówił, iż mógłby tego dowieść eksperyment z zastosowaniem implantów zapewniających stałą wymianę impulsów między dwoma mózgami. Prawdopodobnie po jakimś czasie jedna świadomość sterowałaby wtedy dwoma ciałami i nie byłoby to żadnym paradoksem. Dla bezpieczeństwa zachowania ciągłości świadomości można by to wykorzystać dla równoległego istnienia i w ciele, i w komputerze. Wtedy bez obaw mógłbym sam zabić swoje biologiczne "ja" będąc już świadomym programem na maszynie. To musi być super uczucie zniszczyć swoje gorsze "ja" i istnieć nadal w lepszej, nadludzkiej formie. :D

      PS. Brakuje mi tej myśli technicznej Fullcyborga. :( Nadal nie zagląda na forum?

      Usuń
    5. Wspomnienia nie mają dużej wagi - to rozumiem. Liczy się tylko ciągłość świadomości.

      Gdyby ktoś Cię dokładnie skopiował komórka po komórce i atom po atomie 1:1, to przecież patrzyłbyś na drugiego siebie, mógłbyś gadać z nim itp., ale wciąż nie zostałaby zachowana ciągłość świadomości, gdyby Twój oryginał został wyłączony. Dobrze myślę? Ta świadomość to wszystko. Nie sądzę, aby takie dwie odrębne istoty ludzkie były w jakiś kwantowy sposób połączone, mimo swojej identyczności fizycznej. Ich świadomości są odrębne w moim mniemaniu.

      Twoja teoria zakłada, że świadomość na jakimś poziomie, np. kwantowym jest splątana, dlatego jeśli udałoby się zrobić kopię, to po prostu świadomość byłaby jedna w dwóch ciałach, tak? Mnie to nie przekonuje, chociaż ułatwiałoby to sprawę.

      Nie wiem, do czego porównać to, o czym mówię. Świadomość jest prawdopodobnie konglomeratem różnych modułów w mózgu, np. modułu odpowiedzialnego za odczuwanie własnego ja, za pamięć, za umiejętność pisania itd.

      Co do posiadania dwóch świadomości - przywołuję w pamięci przypadek Kim Peeka, którego półkule w mózgu nie miały wiązadła wielkiego, miał więc praktycznie dwa mózgi, czasem więc jak czytał, to każde jego oko czytało odrębną stronę. Mimo to wypowiadał się tak, jakby był jedną osobą. Z jego punktu widzenia to musiało być niesamowite :)

      Usuń
    6. @Pedros
      Nie do końca dobrze mnie zrozumiałeś. Nie chodzi o to, że 2 odrębne istoty miałyby jedną świadomość, ale jedna świadomość jednocześnie wpływała by na 2 ciała, tak jak jedna świadomość steruje lewą i prawą ręką. By to uzyskać, wystarczy nieprzerwana komunikacja pomiędzy mózgami tych istot, taki procesor 2-rdzeniowy, że tak się kolokwialnie wyrażę. Ale że z czasem te oba mózgi posiadały by identyczny zapis informacji, zabicie jednej z nich było by tylko jak amputacja kończyny, a nie śmierć całości. Co do splątania kwantowego, to nie przenosi ono informacji, więc raczej nie ma tu nic do rzeczy.

      Tak, przypadki upośledzonych, uszkodzonych, chorych psychicznie mózgów są bardzo ciekawe z punktu widzenia badań nad świadomością. :)

      Usuń
  7. No więc właściwie mówimy o tym samym :) tyle, że Twoja propozycja jest bardziej "rozbudowana". Ja myślałem, żeby stopniowo zastępować kolejne moduły mózgu, Ty natomiast, żeby połączyć dwa byty, czyli wychodzi na jedno i efekt jest ten sam.

    OdpowiedzUsuń