20140628

Edukacja seksualna: co każda osoba powinna wiedzieć, a czego najprawdopodobniej nie wie, czyli czego nie uczą rodzice

Wydaje się, że temat relacji między ludźmi nie jest związany ściśle z seksem, tudzież edukacją seksualną. Ja uważam, że wręcz przeciwnie: unikając kontaktów z osobami, które nas nie szanują, będąc asertywną, lubiąc się i ustalając granice dla innych ludzi możemy stworzyć podstawy dla przyszłych relacji z innymi, które będą źródłem szczęścia i spokoju, a nie, jak to bardzo często bywa, źródłem frustracji, depresji, nerwicy.

Zacznijmy od pewnych prawd, które każda z nas powinna znać:

1. Jeśli ktoś sprawia, że czujesz się przy tej osobie niekomfortowo jest Twoim prawem zerwanie danej znajomości. Nie musisz się z daną osoba zadawać. Nie musisz się nikomu z tego tłumaczyć. Często taka osoba widząc, że nie chcesz mieć z nią nic wspólnego zacznie Cię szantażować emocjonalnie i stosować taktykę pasywno-agresywną. Często sprowadza się to do wywołania poczucia winy, ale nie zawsze. Czasami może dojść do bardziej oczywistych form szantażu: trzaskanie drzwiami, ostentacyjnie wychodzenie. Nie daj się nabrać: zazwyczaj to czysta i wyrachowana zagrywka mająca na celu wymuszenie u Ciebie odpowiednich zachowań służących danej osobie.

2. Nie jesteś nikomu nic winna. Masz prawo do spokoju. Masz prawo do spędzania czasu tak, jak Ci się to podoba. Ludzie często lubią kontrolować innych poprzez wywieranie presji w postaci ostracyzmu społecznego. Pamiętaj: nie jesteś tym, czym Cię określają.

3. Twoje wyznaczanie granic bardzo często będzie się spotykało z oporem innych osób, które będą mniej lub bardziej świadomie chciały mieć prawo do posiadania wpływu odnośnie rozporządzania Twoim czasem, Twoim ciałem (jak się ubierasz, jak jesz, co jesz), Twoimi poglądami. Ludziom nie podoba się egoizm innych osób - ludzie często lubią kontrolować innych, bo to porządkuje ich świat. Nie daj sobie wmówić, że Twoja wolność i godność są mniej istotne od czyichś uczuć.

4. Jeżeli ktoś mówi Ci, że ją/go rozczarowałaś, jeżeli ktoś mówi Ci, że Cię lubi, pamiętaj: bez względu na to, czy uwaga jest pozytywna, czy negatywna w stosunku do Twojej osoby powstała ona tylko i wyłącznie w głowie tej osoby. Tak naprawdę nie jesteś taka, jak Cię ta osoba określa. Ludzie oceniają innych poprzez pryzmat oczekiwań, przydatności, uczuć i wielu innych czynników. To, że dana osoba Cię nie lubi, nie znaczy, że jesteś gorsza. Jeżeli komuś się nie podobasz, albo wywołujesz negatywne uczucia, to jest to problem tej osoby, nie Twój.

5. Z drugiej strony, jeśli odczuwasz silne pragnienie akceptacji - ok. Nie ma w tym niczego złego - w końcu tak nas trenuje społeczeństwo. Nie bądź surowa wobec siebie, jeśli coś Ci się nie uda, jeśli się rozczarujesz - nic się nie stało. Popełnianie błędów jest normalnym procesem - jeśli ich nie robisz, to nie żyjesz, to znaczy, że nic nie robisz. Poczucie winy z powodu porażki, albo nie spełnienia czyichś oczekiwań jest częścią socjalizacji. Nie oceniaj się zbyt surowo. Nie jesteś swoimi porażkami. Nie jesteś czyjąś oceną. To, że nie spełniasz czyichś pragnień i ta osoba zaczyna Cię emocjonalnie szantażować jest dobrym znakiem do zerwania toksycznej znajomości i początkiem nowego życia.

6. Jesteś wartościowym człowiekiem. Nie musisz nikomu nic udowadniać.

7. Zasługujesz na szacunek bez względu na to, czy jesteś społecznie akceptowana, czy nie. Szacunek nie powinien zależeć od tego, czy zrobisz coś akceptowalnego i aprobowanego, albo od humoru innych osób, albo ze względu na Twoją chorobę fizyczną/psychiczną. Nieważne, czy jesteś gruba, czy chuda, nieważne, czy się upijasz, przeklinasz, czy wybrałaś życie zakonnicy, czy uprawiasz seks z kim chcesz każdego dnia - szacunek do Ciebie nie może zależeć od tych czynników. To bardzo ważne. Zastanów się ile razy sama podświadomie czułąś, że czyjeś poniżania są usprawiedliwione ze względu na Twoje wybory, opinie, uczucia.

8. Zasługujesz na bycie traktowaną dobrze cały czas. 

9. Zasługujesz na egoizm. Zasługujesz na to, by uważać się za najważniejszą dla siebie osobę. Nie istniejesz po to, by spełniać zachcianki i oczekiwania innych osób. Tyczy się to również, a zwłaszcza Twoich rodziców.

10. Masz prawo do posiadania własnej przestrzeni. Nie musisz się nikomu z tego tłumaczyć - to Ci się należy.

11. Masz prawo do nienawidzenia swojego ciała. Masz prawo do kochania swojego ciała. Masz prawo do olewania swojego ciała i jedzenia najgorszych rzeczy na świecie. Masz prawo do dyscypliny, masz prawo do katowania swojego ciała. Masz prawo do litości wobec swojego ciała. Masz prawo do robienia ze swoim ciałem, co chcesz. Nie pozwól, by Twoje wybory, Twoje opinie stały się narzędziem w rękach jakichś grup społecznych - tyczy się to osób identyfikujących się, jako ateiści, feministki, katolicy, muzułmanie, pro-life, pro-choice, humaniści, wegetarianie, mięsożercy, geje, lesbijki, seksiści, prawicowcy, mizogini, libertarianie, socjaliści - to, że ktoś identyfikuje się z daną grupą, nie znaczy, że wyznaje jej zasady. Możesz spotkać pełnego nienawiści do kobiet ateistę, który za aborcję będzie chciał Cię ukamieniować i katolika, który zaskoczy Cię swoją wrażliwością i współczuciem.
Jeżeli te grupy mają wobec Ciebie oczekiwania i w jakikolwiek sposób pragną na Tobie wymusić odpowiednie wybory, wywołać poczucie winy - masz prawo do nieidentyfikowania się z nimi, mimo wyznawanych wspólnych idei.

12. Masz prawo do 100% kontroli swojego życia.

13. Masz prawo do rozwalenia swojego życia i do jego naprawienia - nigdy nie jest za późno.

14. To, że mężczyzna jest miły nie znaczy, że jesteś mu winna seksu. Masz prawo być na niego wściekła. Pamiętaj, jakiekolwiek próby z jego strony mające na celu wymuszenie na Tobie seksu i wywołania poczucia winy, lub umniejszenia Twoich emocji i problemów są jedynie oznaką strachu i bezradności danego mężczyzny - próba manipulacji Ciebie i sprawienia, byś przestała zwracać uwagę na jego skurwielstwo. Nie przestawiaj. Rób "sceny". Nie bój się reakcji ludzi - Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nie bój się - Twoje milczenie jest tym, na co on liczy robiąc z ciebie wariatkę/histeryczkę. Lepiej, żebyś zrobiła "scenę", niż żeby mężczyzna naruszył Twoją godność osobistą i Cię poniżył.

15. Osoby, które uważają prostytutki i aktorki porno za osoby, które należy uratować, które chcą zakazać uprawiania tych zawodów i które nie mogą być ze względu na swój zawód feministkami nie są feministkami. Osoby, które uważają matki, kobiety nie pracujące lub kobiety na utrzymaniu męża za nie-feministki nie są feministkami. Feminizm jest dla wszystkich kobiet i przede wszystkim dla kobiet: niepełnosprawnych, "kur domowych", "karierowiczek", bezdzietnych, matek, transseksualnych i wiele innych. Feminizm nie istnieje po to, by kobiety nienawidziły mężczyzn - to idea, sprawa, która ma służyć kobietom, a nie mężczyznom anty-feministom. Mężczyźni mają oczekiwania wobec feminizmu, które feministki nie musza w ogóle spełniać. Mężczyzno, jeżeli uważasz, że jest jakiś problem, który należy rozwiązać - sam go rozwiąż. Twoja roszczeniowa postawa do niczego konstruktywnego nie prowadzi.

16. Pamiętaj: nie istniejesz po to, by spełniać cudze oczekiwania. Czyjekolwiek.

17. Masz prawo spędzić życie na swoich warunkach.

18. Jesteś jaka jesteś. Nie ma powodu byś siebie nienawidziła, bo uważasz się za głupią, grubą, brzydką. Społeczeństwo wytresowało Cię do tego, byś się tak czuła - byś była ciągle niezadowolona, nieszczęśliwa. Masz prawo do szczęścia.

19. Masz prawo do prywatności - nie jesteś winna innym informacji o sobie. Jeśli nie chcesz, nie musisz innych informować o swoim życiu seksualnym, swojej historii, swoim życiu.

To wszystko oczywiście zakładając, że nasze wybory nie zachodzą w wolność i nie naruszają godności innych osób.

20140610

Być mordercą i nazwać się "pro-life" - czyli poradnik, jak manipulować ludźmi

To tak naprawdę nie będzie poradnik.

To będzie luźna notka. Trochę chaotyczna. Trochę dziwna. To nie będzie żadna zachęta do dyskusji, tylko moje luźne myśli. Nic nie będę udowadniać i co więcej: nie muszę tego robić. Tak, nawiążę do pro-life i o to, o co mi chodzi w tytule, ale skupię się też na czymś bardziej ogólnym.

W historii ludzkości mieliśmy różnych zbrodniarzy, których łączyła jedna rzecz: wszyscy uważali, że mają wspaniałą receptę na wszystkie problemy. Prostą. Skuteczną. Nieskomplikowaną. Pewną. Taką, która nie zawiedzie. Tego typu gadki i przemowy zawierające te elementy przeprowadzał Hitler, na przykład. Były one niezwykle skuteczne. Czemu?

Znaczy wiecie, nie znam wszystkich zbrodniarzy na świecie, ja bazuję na Hitlerze i Stalinie. Akurat historię Hitlera znam lepiej, niż Stalina, a wiem, jak on prowadził przemówienia. Wiem w co "uderzał", tak by psychika Niemek i Niemców rozpuściła się pod wpływem orgastycznych spazmów.

Świat jest czarno-biały. Ci z zewnątrz co ci źli, ci z wewnątrz to dobrzy, no chyba przyłączą się do tamtych, a więc oni nie są już naszymi tylko wrogami. Wieczne poczucie zagrożenia i niepewności życiowej. Brak wiary, że będzie lepiej. Marzenie, tęsknota za "starym porządkiem", to co nowe, to co inne jest przerażające. Strach przed kobietami. Bardzo mała tolerancja dla wolności osobistej i ogólnie jakiejkolwiek wolności. Dlaczego brak tolerancji dla wolności, spytacie się? Wolność oznacza brak pewności. Wolność oznacza wybór. Wybór oznacza niepewność, ryzyko, obciążenie mózgu myśleniem, co jest dla mnie dobre, co ja chcę i tak dalej. To jest logiczne - wybór i wolność oznaczają ryzyko i pewien margines błędu. Moralność czarno-biała, czyli to na pewno złe na 100%, my najlepsi znamy dobro i zło. Jasna, nierelatywna, wypaczona pseudo "moralność".
Jeżeli człowiek jest niepewny siebie, boi się innych, inności, jest ksenofobem, jest nieszczęśliwy, nie wierzy, że umie sobie samodzielnie poradzić to będzie chciał to zmienić. Jego psychika nastawiona jest na zniwelowanie wysokiego poziomu stresu wywołanego ogólnie NIEZNANYM.

Ogólnie strach u ludzi bierze się z nieznanego. Jak wiemy, co będzie, nieważne jak bardzo beznadziejna ta przyszłość będzie, to się tak nie boimy (no chyba, że łączy się to z tym, że umrzemy, ale to bardziej się wtedy łączy ze strachem wobec śmierci). To oczywiste. Politycy, którzy podkreślają, że wszystko wiedzą, są pewni siebie, charyzmatyczni, zdają się znać odpowiedzi na wszystkie pytania, mieć proste rozwiązania na wszystkie problemy i bolączki obywateli są przez ludzi posiadający poczucie zagrożenia postrzegani, jako wybawiciele. Problem polega na tym, że nie ma solucji na wszystko. Nie ma solucji na idealne społeczeństwo i nigdy nie będzie. Ludzka psychika, zwłaszcza męska, nie zauważa tego i zdaje się wręcz lgnąć do męskich autorytetów, którzy potrafią z pewnością w głosie odpowiedzieć WIEM, wyśmiać oponenta kretyńskimi argumentami - nawet jeżeli odpowiedź zmyślają, kłamią w żywe oczy. Osoby konserwatywne potrzebują "zamknięcia" sprawy, ich psychika nasączona w strachu potrzebuje wręcz zapewnień o prostych rozwiązaniach sprawy, jakiegoś porządku. Konserwatyści potrzebują szufladkowania dla zdrowia psychicznego, mimo, że z natury są nienormalni.

Polska dla Polaków!

W to właśnie uderzał Hitler. Za Hitlera kobiety straciły wiele ze swoich wywalczonych ciężko praw. Zastanawia Was dlaczego? Dlaczego konserwatywni mężczyźni boją się kobiet? Skąd to się bierze? Czemu widzą rzeczywistość, jako czarno-białą?

Precz z pedalstwem!

Nawiązując teraz do konserwatywnego liberalizmu - uważam, że jest to jedna z bardziej absurdalnych form konserwatyzmu. Ten pogląd jest absolutnie niespójny i niemożliwe jest zachowanie wolności gospodarczej przy konserwatyzmie społecznym, bo tak ludzka psychika nie działa. Ba! Tak nie działa zwykły rozsądek, a co dopiero rozpatrywać to na poziomie psychologicznym!

Widzicie, kiedyś widziałam taki tekst, tudzież przykład który miał wyjaśniać tę "pozorny" brak logiki (ekhm) - żeby nie było nie pamiętam dokładnie cytatu, więc napiszę, jak brzmiał sens wypowiedzi konserwatywnego liberała:

W aptece będą sprzedawane tabletki poronne i antykoncepcyjne, ale kobieta żyjąca w konserwatywnym społeczeństwie i tak nie będzie mogła ich kupić, ze względu na ostracyzm społeczny - no kurwa geniusz.

W jego mniemaniu miało to świadczyć o logicznej spójności konserwatyzmu liberalnego, czy jak to się nazywa. Chuj z tym, że to całkowicie wbrew wolnemu rynkowi, bo jakim prawem miałyby te środki być w aptece, skoro nie byłoby na nie popytu?

Ja nie wiem, tym facetom wydaje się, że Korwin-Mikke im złote góry przyniesie, czy jak? Powiem Wam, jakby Korwin doszedł do szczytu władzy, co by się stało. Gówno. Nic by się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie, możliwe, że ten starzec z demencją rozpętałby III wojnę światową. Wiecie, co zrobi Korwin jak podeszlibyście do niego i powiedzieli, że dalej jesteście biedni i dalej żadna dziewczyna Was nie chce? Powiedziałby, że taki jest wolny rynek i że świat jest niesprawiedliwy. Jako konserwatywni liberałowie powinniście się z tym z resztą pogodzić.

Swoją drogą bawi mnie to, że Korwin tak pierdoli o wolnym rynku, a sam nie rozumie jego zasad i się do nich nie stosuje. Oczywiście brak popularności swojej partii i krytykę swoich poglądów zwala na polaczków-debilów. Nie przyjdzie mu do głowy to, żeby zmienić formułę jego partii, nie wiem, PR, sposobu wypowiedzi i tak dalej. Nie, nie! To lewackie media winne! Wszyscy są za jego porażki odpowiedzialni, tylko nie on, król!

Problem polega na tym, że szeroko pojęty konserwatyzm jest oparty na EMOCJACH. I nie chodzi mi tutaj o jakąś miłość do ojczyzny, miłość do rodziny. Nie. Z resztą konserwatyści tak naprawdę nie czują tego - sprawa ich trochę złożona, ale wierzcie mi, że jak oni nie mówią o miłości do ojczyzny to nie mają wcale miłości na myśli.

Nie wierzcie Korwinowi. Jeżeli on doszedłby do władzy nie byłoby wolności. Nie łudźcie się. Głosujecie na niego, bo wierzycie, że on rozwiąże Wasze problemy i ukoi Wasza psychikę (nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale tak jest). Myślicie, że jego poglądy są lekiem na Wasze problemy, bolączki i tak dalej. Oczywiście będziecie twierdzić, że nie i tak dalej, ale czyż nie jest tak, że po to właśnie w ogóle na niego głosujecie, bo szukacie jakiegoś rozwiązania? On Wam emocjonalnie podpasował. Zmanipulował Was i daliście się nabrać. On nie proponuje żadnego rozwiązania i nie będzie proponował. To konserwatywny, bogaty, biały, heteroseksualny mężczyzna - to osoba, która wygrała na życiowej loterii. Myślicie, że biedaki polaki cebulaki go obchodzą? Raz Korwin powiedział: "My, konserwatywni liberałowie wiemy, że świat jest niesprawiedliwy". Dokładnie to samo Wam powie, jak zaczniecie na niego narzekać. Będziecie, prawdopodobnie biedni, bo on jako król (wiecie, twarda, mocna ręka, a nie jakieś pedalstwo rozmyte, nie wiadomo co) wszystko weźmie dla siebie - tak działają dyktatorzy. Wam się będzie wydawało, że jest kurwa zajebiście, bo ktoś Was regularnie bije po mordzie i poniża - twarda ręka, przypominam.
To swoisty paradoks, bo sądzicie, że wychodzicie z założenia, że człowiek jest kowalem swojego losu - tak byście i odpowiedzieli na moje zarzuty. Jest to iluzja oczywiście, bo nie dlatego głosujecie na Korwina. Gdybyście naprawdę wierzyli, że człowiek jest kowalem swojego losu, sami byście coś zrobili i polepszyli swój byt - skoro Wam to nie wychodzi logiczne chyba jest, że czujecie, że nie macie wpływ na swoje życie, prawda? Racjonalnie wychodzi Wam, że tak, owszem, jesteście kowalami! Jak najbardziej! Tylko... jakoś tak ciężko Wam w życiu. Nie umiecie sobie poradzić z własną firmą. Nie umiecie się usamodzielnić. Ot, paradoks.

Oczywiście Korwin nie jest jedynym takim politykiem. Jest wielu innych podobnych do niego. Zwracam na niego uwagę, bo interesuje mnie psychologia jego zwolenników, jednak nie tylko - równie dobrze mogłabym pisać o neo-nazistach, nacjonalistach, Młodzieży Wszechpolskiej i tak dalej - dlatego, że ci niezaradni i skrzywieni psychicznie, młodzi mężczyźni przerażeni niepewnym jutrem, czujący się oszukani, nierozumiejący rzeczywistości mają te sama psychikę. Są między nimi niby jakieś różnice, jednak nie dajcie się nabrać. To iluzja.

Niedoruchane feminazistki!

To irracjonalne. Nie można pogodzić konserwatyzmu i wolności. Zapomnijcie. Tak samo nacjonalizm nie jest wyjściem, szmato. Tak do Ciebie mówię, łysa dziwko. Jestem pewna, że tylko po to organizujecie te marsze Niepodległości, żeby tylko pomacać po dupie spocone ciała swoich kolegów. Hipokryci.

Wróćmy na chwile do Hitlera. Widzicie, jest coś szczególnego w postawie jaką on reprezentował i jego zwolennicy. Otóż oni wcale nie uważali, że atakują kogokolwiek. Oni uważali, że się bronią rozpętując II wojnę światową. Naprawdę. Co mogło stanowić tak wielkie zagrożenie dla Niemiec, że zdecydowały się zrobić obozy zagłady, że przejęły ideologię rasy panów, że zaatakowały Polskę? Wiecie, Hitler miał bardzo dobre podstawy dla swojej ideologii, jak myślicie dlaczego? Odpowiedzi na moje pytania nie trzeba szukać daleko. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, posłuchać. Poserfować po Internecie, który stanowi odbicie mentalności ludzi i niczym lustro odbija naszą nie-wirtualną rzeczywistość.

Rasizm. Antysemityzm. Seksizm. Konserwatyzm. Pro-life. Homofobia. Ksenofobia. Na pewno spotkaliście w Internecie faceta (rzadziej kobietę), który posiada przynajmniej jedną z wyżej wymienionych cech, tudzież poglądów. Dla nich, autentycznie, to wszystko, szeroko pojęte "lewactwo" jest ZAGROŻENIEM. Przed którym trzeba się bronić i należy podjąć ZDECYDOWANE, TWARDE, MOCNE, MĘSKIE kroki! Ci rozhisteryzowani mężczyźni uważają, że, na przykład, feministki zagrażają im. Wiecie... CYWILIZACJA ŚMIERCI. Wow! Cóż za ostre słowa rozchwianej emocjonalnie osoby! Myślę, że wiecie, o co mi chodzi.

Wiecie, taki chrześcijański teolog wyznawał wspaniałą filozofię: wszystkie wymagania, które masz w stosunku do ludzi są TWOIM problemem, nie ich. To twój problem, że ci przeszkadzają. Inni ludzie nie istnieją po to, by spełniać Twoje wymagania. Naprawdę. Świat nie jest czarno-biały. Życie nie jest proste. Pogódź się z tym. Polecam tę ideologię, serio, serio.

Konserwatyści w tym pro-life uważają, że dziecko jest własnością rodziców. Rodzice mogą robić, co zechcą z dzieckiem - nawet bić się i znęcać. Ba! Słyszałam u nich nawet głosy braku sprzeciwu wobec zamordowania dziecka. Prawicowcy wręcz oburzają się, gdy Państwo zabiera dzieci rodzinie, która się nad nimi znęcała. Co więcej, oburzają się na konwencję dotyczącą znęcania się mężczyzn wobec kobiet i jawnie chwalą się tym, że leją swoje żony, a wręcz to publicznie zalecają. Także, kim są ci prawicowcy - dobrze wiemy.

Jebane kurwy lewackie...

Zastanawiam się, jaki mind-fuck musieli mieć pro-life w momencie, gdy dowiedzieli się, że 11-latka, dziecko przecież, które nie ma żadnych praw wg ich ideologii i jest własnością rodziców, które nie może o sobie decydować będzie miało przeprowadzoną aborcję - legalną, za zgodą jej rodziców. Bo oni tak chcą. Nagle okazuje się, że wg prawicowców rodzice nie są właścicielami dziecka, ta męska, żelazna logika. Aha, zaraz, zaraz, no chyba, że płód ma większe prawa, niż dziecko wg pro-life - to się wtedy zgadza, że oni chcą żeby dziecko było w ciąży i ten płód urodziło. Ba! Okazuje się, że płód stoi też ponad dorosłym człowiekiem i ponad prawem prawicowym, które głosi niewolnictwo dziecka - przecież to rodzice dziecka zadecydowali o aborcji (czyli jego teoretyczni właściciele) i uwaga, uwaga - SĄD. Czyżby prawicowi fanatycy uważają prawo polskie za nieważne? Cóż za paradoks - niby tacy patrioci, ale jak przyjdzie co do czego to nie maja problemy z nierespektowaniem prawa Polskiego. Czy są na sali konserwatywni teolodzy, którzy mogliby "logicznie" swoje poglądy uzasadnić?

Przecież to się w ogóle kupy nie trzyma.

Pro-life są nielogiczni. Tak, jak wszyscy konserwatyści opierają swoje opinie o emocje, uczucia. Nie można z nimi dyskutować logicznie i racjonalnie. Trzeba uderzyć w emocjonalny ton - przynajmniej moim zdaniem. I poważnie zastanawiam się, czy jest sens z nimi dyskusja z "lewackimi" argumentami i nie dziwię się, że taka retoryka nie przynosi skutku - wolność wyboru, wiara w siebie i poczucie, że jest się kowalem swojego losu: te uczucia są nieznane konserwom i nie rozumieją o czym mowa i się wzbraniają przed nimi. Można by po prostu ich traktować tak, jak chcą, a nie po lewacku. Odstrzeliwać (tak uważają, poważnie, nie wszyscy, ale są fani Korei Północnej i "twardej", "mocnej" ręki jakiegoś dyktatora). Trzymać ich "za mordę", nie pozwalać na wolność. Oni nie chcą wolności, oni chcą wskazanej konkretnej drogi, konkretnego "rozwiązania" ich żałosnej egzystencji. Sami z resztą to chcą, głosząc rzeczy godne władcy Korei Północnej, albo Hitlera.

W ogóle ta sprawa 11 latki i tej kobiety, której dziecko nie ma mózgu, ale musi urodzić, bo lekarz odmówił przeprowadzenia aborcji przypomina mi to, że żyję w kraju wyznaniowym, takim Iranie. Rozwala mnie straszenie Islamem, skoro u nas kobiety mają tak samo przesrane. Nie musimy nosić burek mówicie. No dziękuję za łaskę, pojebańcu. Jest za to coś takiego, jak mandat za pokazywanie cycków. Faceci nie płacą. Kobiety w Polsce mają zakaz pokazywania piersi. Pytam się: czy jak przedłużę łańcuch niewolnikowi z 2 do 5 metrów, to znaczy, że jest on wolny?

Pro-life wydaje się, że oni czegoś bronią. Że oni stoją na straży moralności, a w rzeczywistości, tak samo, jak inni źli ludzie znający receptę na wszystko są zwykłymi barbarzyńcami.

Szczerze? Nienawidzę konserwatystów. Boję się ich. To są nieobliczalni, źli ludzie to szpiku kości. Nie mają kontroli nad swoimi lękami i uprzedzeniami. Tacy wariaci, tylko jest ich zbyt dużo, żeby uznać ich za wariatów. Mają jakieś urojone lęki, nie umieją myśleć logicznie.

Wiecie, oni doszli do władzy w XX wieku. Naziści i inni popierdoleńcy. Nie mieli technologii, która jest dzisiaj, a jakie zniszczenia zdążyli w ciągu paru lat zrobić. Rozhisteryzowani mężczyźni mają dzisiaj o wiele większe pole do ekspresji swojego przerażenia. Nazistów i dzisiejszych konserwatystów społecznych (czy to religijny, czy to "wolnościowych") łączy jedno - ta sama struktura psychiczna. Jeśli udałoby się im dojść do władzy nie byłoby wolności gospodarczej, nie byłoby żadnej wolności. "Niewierni" byliby mordowani, granice zamknięte, a dla reszty przeznaczony jedna forma życia - zapewne wojskowa, ale to tylko jeśli byście byli mężczyznami. W innym przypadku, w przypadku bycia kobietą, byłybyście skierowane do fabryk macior, przypięte do taśmy i byłybyście wielokrotnie gwałcone, po czym zapłodnione, po czym karmiliby Was przez rurkę. Przesadzam? A czy można mówić o jakimkolwiek braku przesady w przewidywaniu zachowania ludzi, którzy są zdolni do wytworzenia specjalnych ośrodków, w których masowo morduje się ludzi? Naprawdę myślicie, że w dobie bezdzietnych z wyboru i ujemnego przyrostu naturalnego mężczyźni traktowaliby Was z szacunkiem? Już teraz nie traktują, co dowodzą ostatnie wydarzenia w naszym kraju.


20140608

Czemu niebo jest niebieskie - cz.2, niebo na Marsie i teorie spiskowe...


Niebo na innych planetach

Księżyc (tak, wiem, że to nie planeta)

Gdyby nie atmosfera, niebo nie byłoby niebieskie, a Słońce lekko żółte. Niebo wyglądałoby, tak... jak nocą, a największą widoczną gwiazdą w tym przypadku byłoby Słońce.



Tak właśnie wyglądałby widok z Ziemi: jak z Księżyca.

Mars

Zanim przejdę do rzeczy od razu pragnę zaznaczyć, że w toku mojego postępowania śledczego znalazłam różne teorie spiskowe, jakoby zdjęcia z Marsa były sfałszowane. O nich wspomnę dokładniej, niżej, także się nie martwcie.

Po pierwsze, co powinniśmy w tym momencie zrobić, to scharakteryzować marsjańskie niebo najlepiej, jak umiemy.

Atmosfera Marsa jest o wiele cieńsza od Ziemskiej. Zgodnie z Polską wikipedią (na której są błędy i dane nie zgadzają się z angielską wikipedią):

"Atmosfera Marsa jest bardzo cienka i rozrzedzona w porównaniu z ziemską, ciśnienie atmosferyczne wynosi od 30 Pa na wierzchołku Olympus Mons do ponad 1155 Pa przy dnie Hellas Planitia. Skład atmosfery to głównie dwutlenek węgla (95,32%), azot (2,7%) i argon (1,6%). Pozostałe 0,38% stanowią pierwiastki śladowe, wśród których znajduje się także tlen"

Na angielskiej wikipedii:

"The atmospheric pressure on the Martian surface averages 600 pascals (0.087 psi), about 0.6% of Earth's mean sea level pressure of 101.3 kilopascals (14.69 psi) and only 0.0065% that of Venus's 9.2 megapascals (1,330 psi). It ranges from a low of 30 pascals (0.0044 psi) on Olympus Mons's peak to over 1,155 pascals (0.1675 psi) in the depths of Hellas Planitia. This pressure is well below the Armstrong limit for the unprotected human body. Mars's atmospheric mass of 25 teratonnes compares to Earth's 5148 teratonnes with a scale height of about 11 kilometres (6.8 mi) versus Earth's 7 kilometres (4.3 mi). The Martian atmosphere is about 96% carbon dioxide, 2.1% argon, 1.9% nitrogen, and traces of free oxygencarbon monoxidewater and methane, among other gases,[1] for a mean molar mass of 43.34 g/mol.[5][6] The atmosphere is quite dusty, giving the Martian sky a light brown or orange color when seen from the surface; data from the Mars Exploration Rovers indicate that suspended dust particles within the atmosphere are roughly 1.5micrometres across.[7]"

Warto też dodać, jakie temperatury panują na Marsie. Jest to ważne z tego względu, że pewne związku chemiczne mogą tam pojawiać się z innym stanie, niż na Ziemi, a to może mieć wpływ na kolor nieba. Temperatury na Marsie wahają się od -143 C do 35 C. Nie musi to jednak oznaczać od razu tego, że jest tam, na przykład, ciekła woda, bo stan danej substancji zależy także od ciśnienia. Ciśnienie na Marsie jest ponad 100 razy mniejsze od Ziemskiego. Zakładając, że im większe ciśnienie, tym "bardziej" substancja zamienia się w stałą, to nawet w temperaturze 0 C na Marsie woda może być w stanie ciekłym.

Atmosfera na Marsie jest cieńsza i ogólnie mniej gęsta ze względu na brak magnetosfery. Zjonizowane cząsteczki bezpośrednio "atakują" gazy składające się na atmosferę i wyrzucają atomy z zewnętrznej warstwy atmosfery. Najgęściejsza atmosfera Marsjańska odpowiada gęstości Ziemskiej atmosfery, która znajduje się 35 km ponad poziomem morza.

Czyli krótko mówiąc panuje tam mniejsze ciśnienie, atmosfera jest cienka, rzadka, ma zupełnie inny skład od naszego. Najwięcej w niej jest nie azotu, jak u nas, ale dwutlenku węgla.


Dobrze, a jakby wyglądało niebo z powierzchni? Pierwsze zdjęcia z Google, na które natrafiłam (włącznie z Wikipedią):






Kolory, jak widać są z pewnością o wiele mniej intensywne, niż atmosfery Ziemskiej. Ponadto zdaje się, że przy zachodzie/wschodzie Słońca... kolory są "odwrócone". Zamiast czerwonego zachodu Słońca i niebieskiego nieba w ciągu dnia mamy na Marsie, brązowe-szare-różowe niebo i delikatnie niebieskie niebo przy zachodzie/wschodzie Słońca. To przy zachodzie Słońca i zauważcie, jak różnych kolorów użyłam, żeby opisać Marsjańskie niebo. Zakładając, że na Marsie panują te same zasady fizyki, co na Ziemi, czemu inaczej wygląda tamtejsze niebo?

Po kolei.

Teorie spiskowe

Wspomniałam też o teoriach spiskowych i muszę teraz do nich trochę nawiązać. Widzicie, istnieje teoria spiskowa, jakoby NASA ukrywała przed ludźmi "prawdziwego Marsa" (cokolwiek to znaczy), że jest tak życie, że są tam UFOLUDKI, ale że przynajmniej ludzie tam kiedyś mieszkali, itp.. Nieważne, o co dokładnie chodzi - sens jest taki, że jesteśmy oszukiwani. Ma się to objawiać między innymi w koloryzowaniu zdjęć przez NASA na czerwono, tak, żeby nie przypominały Ziemi (a wg tych ludków Mars to II Ziemia). Dlatego poszukując materiałów do tej notki co chwilę natrafiałam na tego typu teksty. Nie da się ich ominąć szukając informacji na temat koloru nieba na Marsie. Osoby, które głoszą tego typu rewelacje nie tylko często głoszą nieprawdę i oczywiste kłamstwa (na przykład facet uważa, że NASA kłamie, bo widać na łaziku skroploną wodę, a na polskiej Wikipedii jest napisane, że atmosfera na Marsie ma maksymalnie -5 C, albo kłamią i mówią, że na Ziemi przy zachodzie Słońca nie ma czerwonego promieniowania, bo budynku i rzeczy nie są czerwone - bzdura, bo przecież chmury są przy zachodzie często czerwone/różowe, dlatego, że takie światło właśnie do nich dociera, ale próbują sami "odkłamać" zdjęcia zmieniając w Photoshopie tak jego kolorystykę, że niebo wydaje się niebieskie (a tak naprawdę jest szarawo-niebieskie i wydaje się niebieskie przez iluzje optyczną, bo kontrastuje z ceglastym podłożem). Jest to oczywista manipulacja, którą spiskowcy nazywają "odbarwianiem" i pokazywaniem prawdy.

Żeby było jasne: nie twierdzę, że NASA nie zmienia kolorów zdjęć, tylko, że oni wcale tego nie ukrywają i się do tego jawnie przyznają.

Ogólnie stwierdziłam, że skoro NASA zmienia zdjęcia i oszukuje ludzi (zakładam najgorszy scenariusz), to nigdy, tak czy siak nie dowiem się, jaki prawdziwy jest kolor nieba na Marsie, więc nie będę korzystać ze przerobionych zdjęć spiskowców (którzy, z tego co czytam, nie mają wiedzy - mogliby poczytać moje notki ;______;), tylko ze zdjęć NASA. "Jakoś" bardziej im ufam, nie wiem, może dlatego, że znają podstawowe prawa fizyki? Paradoksalnie więc zakładam, że zdjęcia NASA są prawdziwe: wolę używać teoretycznie, hipotetycznie zdjęć przerobionych jeden raz, niż zdjęć przerobionych kilkakrotnie po to, bo ktoś chce udowodnić swoje urojenia. Dlatego u góry widzicie zdjęcia, które znalazłam na randomowych stronkach w Internecie. Teraz zademonstruję Wam zdjęcia prosto z NASA.

Zdjęcia nieprzerobione, niektóre z nich pliki surowe, bezpośrednio z aparatu:



Zdjęcia przerobione kolorystycznie:





Niektóre zdjęcia, które nie były przerobione kolorystycznie zostały zrobione z mozaiki (panorama), dlatego w pewnym momencie niebo na horyzoncie ciemnieje na jednym zdjęciu (część zdjęcia mozaikowego może być robiona o innej porze dnia, albo może zwiększyć/zmniejszyć się poziom pyłu w powietrzu). Ponadto chyba wszystkie zdjęcia z przerobionymi kolorami zostały "wybielone" po to, by naukowcy mogli lepiej określić różnice pomiędzy kolorami skał itp..

Sprawa nie jest taka prosta z niektórymi zdjęciami: niektóre z nich zostały sztucznie przetworzone, ale w taki sposób, żeby jak najlepiej oddawać sposób, w jaki ludzkie oko odbierałoby kolory. Pod opisem tego zdjęć:



jest napisane:

"This small panorama of the western sky was obtained using Pancam's 750-nanometer, 530-nanometer and 430-nanometer color filters. This filter combination allows false color images to be generated that are similar to what a human would see, but with the colors slightly exaggerated. "

Tak więc kamera Pancam ma różne filtry, które w różny sposób mogą modyfikować kolory. Sprawa jest skomplikowana, aparaty w łazikach maja wiele filtrów i trudno stwierdzić, jak naprawdę wygląda "kolor Marsa".
Myślę, że w związku z tym warto dokładnie napisać, co robiło te zdjęcia i jakimi aparatami.

Łaziki, które robiły te zdjęcia nazywają się, Spirit, Opportinuty i Curiosity. Ten ostatni używa aparatu MastCam. Opis na Wikipedii:

"The MastCam system provides multiple spectra and true-color imaging with two cameras.[56] The cameras can take true-color images at 1600×1200 pixels and up to 10 frames per second hardware-compressed, video at 720p (1280×720)."

A teraz sprawdźmy, co to jest "true color":

"To understand false color, a look at the concept behind true color is helpful. An image is called a "true-color" image when it offers a natural color rendition, or when it comes close to it. This means that the colors of an object in an image appear to a human observer the same way as if this observer were to directly view the object: A green tree appears green in the image, a red apple red, a blue sky blue, and so on.[1] "

Tak przynajmniej jest napisane na Wikipedii. Problem polega na tym, że sama Wikipedia nie zgadza się sama ze sobą:

"Generating accurate true-color images of Mars's surface is surprisingly complicated.[5] There is much variation in the color of the sky as reproduced in published images; many of those images however are using filters to maximize the science value and are not trying to show true color. Nevertheless, for many years, the sky on Mars was thought to be more pinkish than it now is believed to be."

Spirit i Opportunity używają aparatu Pancam. Nie wdając się w szczegóły jest ona podobnie zbudowana, jak MastCam. Używają one różnych filtrów włącznie  z tym, który odpowiada na promieniowanie podczerwone, którego nasze oko nie widzi.

Z tej stronki:

"The color in the final image depends on many things: the brightness in the real object (in this case, the umbrella), the filter itself (how much light does the filter let through? What color range, exactly? etc.), the lighting, the setting on your monitor, and other more arcane factors. This makes it not only difficult to make a "true color" picture; in fact it's impossible. There is simply no way to make something look in a picture exactly as it does when you are standing in front of it. Think of how color in an object can change due to just when you see it; the setting Sun makes a sheet of white paper look red, for example. "

Z kolei z tej stronki:

"We almost never choose to take the images in natural color, because that's not as helpful to us scientifically," said Eric. "However, we're able to approximate what humans might see because Jim's team lived and breathed with this camera for many years, experimenting to get the colors in the camera models just right."

Teraz nie dziwi mnie podkreślenie przez NASA, że zdjęcie przypomina to, co nasze oko by zarejestrowało. Skoro w aparacie są różne filtry, odpowiadające różnym długościom fali elektromagnetycznej, to jeśli zdjęcie jest tzw., RAW to prawdopodobnie oznacza to, że użyte są po prostu wszystkie filtry naraz i NASA dostaje te zdjęcia w odpowiednim formacie, w którym odpowiedni filtr to jedna warstwa. Mogę się oczywiście mylić, ale wydaje im się, że taka opcja jest najłatwiejsza do zrobienia i najbardziej logiczna - z drugiej strony biorąc pod uwagę specyfikacje tych łazików jest to raczej mało "ekonomiczne", bo pewnie takie zdjęcia dużo by zajmowały i tak dalej, więc możliwe, że się mylę i naukowcy ustalają przed zrobieniem zdjęcia jakie będzie miało filtry.

Bez względu na to, czy mam rację, czy nie, zdjęcia z NASA nie oddają prawdziwych kolorów. Z tego względu do analizy, dla mojej wygody przyjmę ogólnie, że niebo na Marsie ma ceglasty kolor, a zachód Słońca jasnoniebieski (akurat użyję tutaj zdjęcia, które właśnie zostało opisane, jako "true color", ale NASA zaznaczyło tak czy siak, że kolory są zbyt intensywne na tym zdjęciu).

Podsumowanie: USTALENIE PRAWDZIWEGO KOLORU NIEBA NA MARSIE JEST NIEMOŻLIWE. DZIĘKUJĘ. P.S. Oczywiście zakładając, że za wzór odbiornika ustalimy ludzkie oko.

Przejdźmy w końcu do konkretów.

Marsjańskie niebo, a konkretniej atmosfera, może posiadać, w zależności od dnia, pewną ilość pyłu, który składa się z magnetytu (tlenek żelaza (II) i (III)) - prawdopodobnie. To on odpowiedzialny jest za delikatny ceglany kolor nieba. Pochłania on falę elektromagnetyczną, którą my odbieramy, jako niebieską, a odbija głównie czerwień - mniej więcej, bo efekt jest subtelny, to nie jest czerwień, a kolor rdzy. Za pył w atmosferze odpowiadają różne burze piaskowe i wiatry, czasem tego pyłu jest więcej, czasem mniej, stąd również mogą być różnice w kolorach nieba. Podobnie na Ziemi pył wulkaniczny "robi" podobne efekty koloryzując niebo na czerwono-różowo - ta sama zasada obowiązuje magnetyt.


Pamiętajcie, że atmosfera Marsjańska jest o wiele cieńsza, niż atmosfera Ziemska - gdyby tego pyłu w powietrzu nie było, to niebo Marsjańskie byłoby w środku dnia czarne u góry i niebieskie blisko horyzontu - tak, jak ma to miejsce w wysokich warstwach atmosfery Ziemskiej. Znaczy, ja tylko tak przypuszczam, że byłoby czarne - równie dobrze mogłoby być ciemnogranatowe. Bez względu jednak na wszystko, niebo nad Wami byłoby ciemniejsze od nieba bliżej horyzontu.

Ze względu na to, że atmosfera jest bardzo rzadka słabo zachodzi rozpraszanie Rayleigha. Jest słabo widoczne. Na Ziemi to rozpraszanie jest bardzo silne i rozproszone promienie "niebieskie" dochodzą do nas ze wszystkich stron w środku dnia.

Na tej stronce jest napisane:

"Measurements taken by the two Viking lander spacecraft demonstrated that the Martian atmosphere always had some fine dust suspended in it. The dust particles vary in size, from smaller than visible light wavelengths (which range from approximately 0.4 to 0.7 µm) to as large as several tens of µm. Therefore, scattering (including absorption) of sunlight by the dust particles in the Martian atmosphere accounts for the sky’s color.
Because the dust particles both absorb and reflect sunlight, and because large particles lead to more uniform scattering among different wavelengths, Rayleigh scattering cannot completely explain the sky’s color. If the dust did not absorb any sunlight, the Martian sky would appear whitish, since all wavelengths would be scattered equally, just as clouds scatter sunlight. The atmospheric dust that provides the butterscotch tint to the Martian sky also produces the characteristic red color of Mars seen by the naked eye."

Czemu niebo przy zachodzie Słońca jest niebieskie na Marsie?

W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie znalazłam wiele bardziej i mniej logicznych teorii. Zaprezentuję tę, która jest najbardziej spójna.

W czasie zachodu Słońca, tak samo jak na Ziemi, promieniowanie z naszej gwiazdy dociera do "oka" naszego łazika przemierzając znacznie grubszą atmosferę, większą odległość. Niebo zdaje się być w tym miejscu niebieskie (niebieskie halo, a nie jak na Ziemi "pas" czerwoności wzdłuż horyzontu), bo promieniowaniu o długości fali odpowiadającej niebieskiemu kolorowi udaje się bardziej rozproszyć i dociera do naszej oka z tamtego miejsca. Oczywiście dalej musi to promieniowanie przemierzać grube połacie pyłu, dlatego efekt niebieskości jest delikatny, no i też zależy od poziomu zapylenia. Podejrzewam, że tworzony jest efekt podobny do efektu halo, ze względu na znajdujący się pył w atmosferze.

Prawda nie jest jednak taka prosta. Tak naprawdę nie jest do końca tak, że tylko przy zachodzie/wschodzie Słońca widać "niebieskość". Tak naprawdę efekt jest cały czas w czasie dnia, ale słabo widoczny przez to, że atmosfera jest cienka i efekt jest słabo widoczny. Tak naprawdę jest to to samo zjawisko, co na Ziemi, gdy świeci nad nami Słońce: niebieskie jest niebo, a Słońce wydaje się być żółte. Na Ziemi różnica tych kolorów jest o wiele bardziej widoczna, niż na Marsie w środku dnia - ten efekt może być widoczny dopiero przy zachodzie/wschodzie Słońca i podejrzewam, że ma na to wpływ również poziom zapylenia, jako, że odpowiada za kolor czerwony nieba.

Z tej stronki:

"On Mars, while the sky is red during the day, the sunset is blue. The reason for this is that the dust particles always make a blue halo around the sun on Mars, but the halo is only easy to see when the light passes through all the dust while coming over the horizon."

Z tej stronki:

""The blue color comes from the way Mars' dust scatters light. The blue light is scattered less, and so it stays near the sun in the sky, while red and green are all over the sky. On Earth, blue light is scattered all over by gas molecules, but there are not enough of these on Mars, which has less than 1 percent of Earth's atmosphere, to accomplish this.""


20140607

Czy konserwatywny ojciec może być dobrym ojcem?

Najnowsze badania naukowe dowodzą, że ojciec może mieć takie zmiany w mózgu, jak matka pod warunkiem, że będzie się dzieckiem zajmował. Także daję Wam tłumaczenie niektórych tekstów facetów.

Facet mówi:

"Kobieta jest biologicznie dostosowana do tego, żeby zajmować się dziećmi. Ja bym z dziećmi wieczora nie wytrzymał" + wszelkie inne psychologicznoewolucyjnebzdury/religijne bzdury

Tłumaczenie:

"Jestem leniwym skurwysynem, który z wyrachowania szuka wytłumaczenia dla dla swojego wygodnictwa. W dupie mam swoje dzieci i zrobię wszystko, by jak najmniej z nimi przebywać. Będę nawet rozpowiadał kłamliwe teorie. "

Źródło.

P.S. Tak, ja wiem, że mała grupa badawcza, tylko, że w takich badaniach prawie zawsze jest mała grupa badawcza.


20140606

Matematyka - tego, czego Was w szkole nie nauczą


GIF z tej stronki.

Przyjrzyjcie się dokładnie temu obrazkowi. Jedno kółko stoi w miejscu. Drugie regularnie, równo "okrąża" to stojące w miejscu kółko jednocześnie "wchodząc" i "wychodząc" z niego. Trzecie też okrąża to stojące kółko, ale robiąc obroty - nie są to jednak obroty przypadkowe. Na gifie widzimy również "coś" w rodzaju sześcianu, tudzież prostopadłościanu, który poprzez swoje właściwości jest nieodłącznie złączony z tymi trzema kółkami. Ten prostopadłościan nie zmienia swoich kształtów przypadkowo, tak samo kółka się przypadkowo nie poruszają. Wszystkie figury są złączone ze sobą ściśle odpowiednimi relacjami. Obserwując ich ruch można odnieść wrażenie, że coś tu jest nie tak i że brakuje... dodatkowego wymiaru. Ale notka nie o tym. Przynajmniej o o tym konkretnie.

Często w matematyce jest tak, że jakaś funkcja, figura, ciąg, "cokolwiekmatematycznego" (:P) na pierwszy rzut oka wydają się nie mieć sensu, nie mieć żadnej właściwości. Nie mają nic wspólnego ze sobą. Są chaotyczne. Do czasu, aż przyjdzie jakiś geniusz i spojrzy na problem z innej perspektywy. Na przykład perspektywy 3D - to tylko przykład, podkreślam. Równie dobrze zamiast trójwymiaru ta osoba mogła spojrzeć z "prawej", a nie "lewej" strony. Mogła wyjść poza schemat. Mogła podważyć istniejące przekonania.

Ciężko debatować nad istotą matematyki, z tego względu, że jest abstrakcyjna. Wyobraźcie sobie Wszechświat: są w nim same liczby, a te liczby rządzą się zasadami matematycznymi. Oznacza to tyle, że liczby, jako pewne zmienne mają pewne właściwości i mogą w pewnym stopniu, z pewnymi zasadami ze sobą oddziaływać (dodawanie, mnożenie, całki, potęgi, szeregi, macierze, itp..). W tym całym Wszechświecie te liczby mogą przybierać WSZYSTKIE możliwe kombinacje. Co ciekawe, bardzo wiele tych kombinacji, tudzież możliwości można znaleźć w naszym świecie. Dlatego tak bardzo ważne jest matematyczne modelowanie, funkcje. Widzicie, jeżeli odkryjemy, że jest jakieś zjawisko (przyrodnicze, gospodarcze, społeczne - obojętnie), które można opisać, na przykład funkcją, albo nawet figurą... to, dla ułatwienia dyskusji przyjmijmy, że to funkcja, to matematycznie analizując właściwości funkcji, co ona może zrobić, gdzie ma maksyma, minima i tak dalej JEDNOCZEŚNIE poznajemy istotne informacje na temat tego zjawiska.

Żeby było jasne: w tym Wszechświecie matematycznym nie jest tak, że sobie taka macierz lata w pustce, w przestrzeni, w zawieszeniu, nie o to chodzi. Pamiętajcie ważną rzecz, że macierz to ludzka interpretacja pewnego zjawiska, pewien zapis jakichś zmiennych, które podlegają jakimś prawom (dodawanie, mnożenie...).

Co wy myślicie, że jak jakiś koleś, lub kolesiówa wymyślali jakieś właściwości matematyczne, to skąd oni to brali? Poczytajcie sobie, jak powstały funkcje, jak powstała matematyka. Wiele różnych "zjawisk" matematycznych (czyli te które mają nazwę, lol) istnieje w naszych podręcznikach, bo... po prostu istnieją. Bo "liczby mogą się tak ułożyć". Nie muszą mieć koniecznie przełożenia na rzeczywistość. Jest możliwe zbudowanie jakiejś "konstrukcji" na podstawie znanych zasad matematyki? No to zajebiście. Koniec. Ze względu na to, że człowiek potrzebuje wszystko klasyfikować i jak zauważy jakąś regułę, to musi ją nazwać. Do jednej z nich należą kółka Johnson'a, na podstawie których powstał powyższy GIF.

Trochę uprościłam sprawę, ale myślę, że rozumiecie, o co mi chodzi. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zmierzam do tego, że matematyka nie jest tym, czego się uczy w szkołach. Naprawdę. Jest w gruncie rzeczy bardzo uproszczona, a dodatkowo stawia się nacisk na szybkość rozwiązywania zadań, a nie na kreatywność i zrozumienie zagadnień. Taka przynajmniej jest reguła w szkołach, nie twierdzę, że wszędzie tak jest. Zachęcam więc do samodzielnego poszukiwania i uczenia się - szczególnie osoby, które matematyki nie lubiły.



P.S. Słyszałam o osobach z dyskalkulią, które robią doktorat z matematyki. Serio.