20140508

Największe osiągnięcia ludzkości

Bez względu na to, czy odkrycia i praca naukowa przyczyniły się do zmiany świadomości społecznej, czy reformacji społecznej, czy odkrycia stanowią "coś" same w sobie podstawowego i jednocześnie przełomowego.

Podejrzewam, że nie można być przy czymś takim obiektywną. Mimo to, starałam się, jak najlepiej uzasadnić moje decyzje i racjonalnie podejść do tematu. Bardzo ciężko jest ocenić, co jest ważniejsze, co mniej ważne i co miało większy wpływ. Jestem pewna tylko i wyłącznie 1 i 2 miejsca, przy reszcie miałam dużo wahań, czy może czegoś nie przesunąć wyżej, niżej, itp..

Miałam też, na przykład, problem z Newtonem, albo Pitagorasem, albo Kopernikiem. Chciałam początkowo umieścić Newtona w tym rankingu, tylko, że grawitację każdy człowiek rozumie od urodzenia...

Doszłam do wniosku, że nie mogę tak sobie wybierać jakichś osiągnięć i odkryć, bo wydają mi się fundamentalne (chociaż i tego nie udało mi się uniknąć! - a tak mi się przynajmniej wydaje). Nie mogę w oderwaniu od ludzi, od społeczeństwa rozpatrywać "wielkość" danego osiągnięcia. Pitagoras stworzył podstawy matematyki, zgadza się, ale zrobiło to także wiele innych społeczeństw przed nim, a poza tym... nie miał on znowu tak "trudno". Kopernik z kolei dosłownie "wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię". On w obliczu pingwinów narażał wręcz życie głosząc prawdę. On zmienił ludzkość i to dosłownie.

Nie oznacza to oczywiście, że będę brała tylko to pod uwagę. Są takie odkrycia i takie wynalazki, które same w sobie zmieniły świat i postrzeganie go, albo, na przykład, umożliwiły rozwój innych, nowych technologii.

Miałam nie pisać długich wstępów, no cóż... Zapraszam.


7. Teoria ewolucji - Darwin, Buffon, Lamarck.

Zwolennicy błędnie rozumianej ewolucji zdają się być religiantami z podejściem "religia jest dla głupców, więc wynajdę coś bardziej 'naukowego', by poprzeć moją mizoginię". Bo tak, nie należy do wątpliwości fakt, że wszelako pojęty Darwinizm zapoczątkował ruch "determinizmu" i "biologizmu" - czyli wszystko jest PO COŚ, wszystko musi mieć CEL. Z drugiej strony mamy wylęgarnie "sceptyków" ewolucji, którzy za grosz nie mają pojęcia o jej mechanizmach, ale są przekonani o jej nieprawdziwości. Bez względu na te "niedogodności", albo zwłaszcza na tę głupotę i specyficzną odpowiedź społeczeństwa, należy umieścić teorię ewolucję w tym rankingu.

6. Wynalezienie szczepionki.

Dzięki temu ludzkość nie jest cyklicznie dziesiątkowana (chociaż powinnam napisać milionowana), a w czasach globalizacji i łatwości z jaką ludzie mogą się przemieszczać jest to bardzo ważne. Może się to jednak zmienić z powodu antyszczepionkowców, którzy narażają przez swoją ignorancję na śmierć nie tylko swoje dzieci, ale także innych...

5. Ludzie nie są najważniejsi, czyli teoria heliocentryczna - Kopernik, Galileusz, Kepler, Hooke.

Nie tylko wstrzymał Słońce i ruszył Ziemię. Kopernik podważył dosłownie całą religię, cały ówczesny światopogląd. Olać ruszenie Ziemi - Kopernik ruszył umysły ludzi, a to znacznie trudniejsze...

4. Teoria względności, czyli światło jest "constant" - Galileusz, Mileva Maric (prawdopodobnie), Albert Einstein, Henri Pincare, Lorentz, Maxwell i inni.

Dosłownie zmieniła postrzeganie świata i pozwoliła na używanie nowych technologii (GPS chociażby). Zupełnie inne, z naszego punktu widzenia, "nienaturalne" podejście do natury czasu i przestrzeni było nie tylko szokujące i samo w sobie kreatywne, ale dosłownie stało się pożywką dla wszelkich filozofów i inżynierów.

3. Odkrycie z czego zbudowany jest Wszechświat - Hel i Wodór.

Uważane za najważniejsze osiągnięcie astronomii. Jeden z najwspanialszych naukowców wszechczasów.

2. Epoka informacji.

Oczywiste. Nie wiem szczerze mówiąc od czego zacząć. Nie ulega wątpliwości, że programistki i ogólnie informatyka szeroko pojęta odmieniła oblicze naszego świata. Zintensyfikowała dobre i złe rzeczy. Internet, jako broń obosieczna służy wręcz nieskończonym możliwościom. Programowanie różnych urządzeń, jak i komputerów umożliwia... wszystko. Jesteśmy jedynie ograniczeni przez wyobraźnię i... właściwości fizyczne komponentów. Dzięki nim nasze życie stało się o wiele łatwiejsze, ale z drugiej strony pojawiły się inne problemy, nie tylko czysto związane z charaterem sieci. Jak wspomniałam Internet to broń obosieczna.
Co ciekawe, przez pierwsze kilkadziesiąt lat istnienia programowania zawód ten był uważany za zawód kobiecy. Byłam również zainteresowana tym, czemu programy nazywają się software, bo mam dziwne podejrzenie, że wzięło się to z "kobiecego" charakteru tego zawodu... nie mogłam jednak nic znaleźć.

1. Feminizm.

Feminizm dosłownie zmienił całe nasze społeczeństwo fundamentalnie. Zmienił wiele na lepsze. Pozwala zużywać potencjał połowy ludzkości w sposób nigdy wcześniej nieużywany. Feminizm nie tylko przysłużył się kobietom, ale także mężczyznom. To wszystko udało się osiągnąć dzięki antropologom, psychologom, feministkom, politykom, historykom, naukowcom i miliona "zwykłych" kobiet. Całą walka o liberalizację kobiet nie obyła się bez ofiar śmiertelnych. Nie obyło się bez rytualnych gwałtów służącym ukaranie feministek. Nie obyło się... bez wojen. Gender, STOP rasizmowi, STOP homofobii - to wszystko zawdzięczamy feminizmowi. F., jako forma walki z patriarchatem i rządów białych, heteroseksualnych mężczyzn pozwolił na większe tolerowanie gejów, lesbijek, czarnych.

Słowo "osiągnięcie" wskazuje na fakt dokonany: coś się stało i zostało osiągnięte, zrobione. Tak jednak nie jest. Feministki mają bardzo dużo do roboty i ostatnie kilkanaście lat walki to tylko początek żmudnej i systematycznej pracy nad społeczeństwem.

Gdy piszę "feminizm", nie chodzi mi tutaj tylko o feminizm polski, albo europejski, amerykański, ale globalny, w którym kobiety ze wszystkich państw łączą się i walczą o swoje. To kobiety zmieniają świat. To kobiety są przyszłością i to kobiety będą tej przyszłości nadawać ton. Nie można mówić o feminizmie tylko i wyłącznie w kontekście pierwszego świata, bo to problem całej ludzkości. W czasach, gdy mogę w ciągu kilkunastu godzin znaleźć się po drugiej stronie globu nie można mówić o tym, że feministki osiągnęły już wszystko i nie ma co robić. Nie można mówić, że nie mamy narzekać, bo kiedyś nie miałyśmy żadnych praw. Mężczyźni również mieli kiedyś gorzej, czy ktokolwiek mówi im, że mają nie narzekać, bo gdzieś tam w Afryce mogą zostać za bycie chrześcijanami zostać ukamieniowani? Albo kiedyś tam, jeśli nie byli duchownymi mogli zostać spaleni na stosie za głoszenie prawdy naukowej?

Twierdzenie, że feminizm nie jest już potrzebny jest niezwykle krzywdzące nie tylko ze względu  na swoistą ignorancję, ale także ze względu na miliardy ofiar patriarchatu na całym świecie i tu pewnie kogoś zadziwię - także w Polsce. Takie opinie nie tyle, co ewentualnie pokazują, że seksizm nie istnieje i feminizm nie ma racji bytu, tylko bardziej świadczą o samym głosicielu kłamstw. Taka osoba po pierwsze nie ma pojęcia o życiu kobiet. Po prostu. Nie ma również za grosz empatii, bo wystarczy jedynie spróbować stłumić swoje uprzedzenia i strach, po czym racjonalnie określić poziom i sposoby życia kobiet w społeczeństwie. Są takie problemy kobiet, które nigdy mężczyzn nie dotkną i nawet nie chodzi mi tutaj o czystą biologię (na przykład miesiączkę), ale o "zwykłe" uprzywilejowanie mężczyzn.

Co ciekawe, ci sami mężczyźni głoszący jakże światłe i niepoprawne politycznie poglądy o głupocie kobiet, a szczególnie głupocie feministek (bo nie mają prawa istnieć ze względu na to, że kobiety już mają wszystkie prawa, a cała reszta to przywileje sprawiające, że kobiety stoją "wyżej") zarzucają, że te nie zajmują się "prawdziwą" dyskryminacją kobiet w Islamie, tudzież w Afryce, albo Indiach. Czyli feminizm jest bez sensu wtedy, gdy nam to pasuje - gdy możemy skrytykować feministki za to, że są "niekompetentne" (co jest nieprawdą) nagle, jak za sprawą magicznej różdżki feminizm jest bardzo potrzebny. Nie wiem, jak nazwać taką postawę. Hipokryzją? Rozdwojeniem jaźni? Brakiem konsekwencji? Słabą mocą mózgu? Inteligencją nie potrafiąca przetrawić zbyt dużej ilości danych i wyciągnąć logicznych wniosków? Są różne hipotezy - nie żartuję. Nie jestem pierwszą, która zauważa irracjonalność mizoginii.

Należy przy tym zauważyć, że mężczyźni czują nieposkromioną chęć wpierdalania się tam, gdzie ich nikt nie chce. Oni muszą wyrazić swoje zdanie na temat feminizmu - tak, jakby ktoś ich prosił. Oni muszą naprostować wszystko, muszą się przyczepić byle czego, muszą przekręcić fakty i je zmanipulować, a najlepiej - sfałszować! Już samo kłamanie i zmyślanie przeróżnych historyjek mających na celu oczernianie kobiet świadczy o tym, że nie mają oni argumentów, a co za tym idzie nie mają racji. Muszą "argumenty" wymyślać, żeby o czymkolwiek dyskutować. Nie mogą znieść tego, że są tematy i sprawy społeczne, w których mimo, że są głównym tematem rozmów, jako rozmówcy nie są mile widziani. Sami nie mają problemu z tym, żeby w debacie na temat legalizacji aborcji brali udział sami mężczyźni.

Z jednej strony można poddać ich postawę rozważaniom i zadać sobie pytanie: dlaczego? Nie jest to ani łatwe, ani banalne pytanie. Z drugiej jednak strony postawa frustratów i skrzywdzonych przez los mężczyzn nie jest jedynym powodem, dla którego feminizm jest potrzebny przecież.

Wbrew pozorom nie uważam, że mężczyźni nie są... mile widziani w feminizmie. Jeżeli robią swoją pracę w odpowiedni sposób, są mile widziani. Zwrot "odpowiedni sposób" jest kluczowy.

Należy zwrócić uwagę na to, że w większości przypadków mężczyźni mają postawę obronną i atakując kobiety, bądź feministki w różny sposób (czy to "rozsiewając" kłamstwa, wysyłając groźby, bądź "po prostu" gwałcąc). Oni uważają, że się bronią i to jest ciekawe. Czy wynika to ze strachu przed zmienieniem statusu Quo? Przecież Hitler atakując Polskę też uważał, że jest to akt obronny! Z czego to wynika? Przecież, jak się spojrzy na wojnę, jako formę zdobywania wpływów, albo jakichś zasobów i bogactw, trzeba przyznać, że nie jest to zbyt racjonalny sposób. Znacznie lepszym sposobem z matematycznego punktu widzenia jest altruizm odwzajemniony. W praktyce oznaczałoby to swego rodzaju sojusz, albo handel. Logicznie rozumując musi być jakiś dodatkowy czynnik, dodatkowa zmienna, która sprawia, że wojna wydaje się być taka... odpowiednia i ważna. W końcu mężczyźni rozpoczynający wojnę uważają, że robią to w imię ratowania świata! Coś tu jest nie tak.

Wiele osób, a także zawodowych historyków uważa, że wojna jest potrzebna (albo była), bo "napędza" gospodarkę. Jest to moim skromnym zdanie oczywista bzdura, ponieważ o wiele więcej można by osiągnąć dzięki współpracy. Twierdzenie, że wojna jest potrzebna, bo napędza gospodarkę, jest jak twierdzenie, że Kościół jest niezbędny do tego, żeby pomagać innym ludziom, chociażby ludziom w Afryce. Można pomagać ludziom bez Kościoła, tak samo można napędzać gospodarkę bez wojny.

Można też powiedzieć: "Zaraz, przecież to rządzącym przy korycie zależy, by mężczyźni byli upośledzeni intelektualnie, rządzący są wyrachowani i indoktrynując mężczyzn i kobiety będą mieć zawsze pretekst do wywołania wojny, wystarczy, że wmówią ludziom, że mają wspólnego wroga (terroryzm, feminizm, ateizm, Żydzi), który może być powodem domniemanej zapaści cywilizacyjnej, czyli straszliwego niebezpieczeństwa". Ta hipoteza zakłada, że mężczyźni stojący u władzy są wyrachowani i ich działania są wykalkulowane. Problem polega na tym, że wojna nie jest racjonalna, jak już wcześniej wspomniałam (chociaż nie tylko o to chodzi, wiele elementów wojny jest po prostu zamachem na moralność, jest wybuchem emocji, strachu i agresji, folgowaniem najobrzydliwszym instynktom, jej forma często nie ma nic wspólnego z racjonalnością i logiką). Wnioski mogą być takie, że albo rządzący (albo sterujący rządzącymi) są debilami, albo wcale nie są wyrachowani i ich pierdolenie o potrzebie wojny i tak dalej jest czysto emocjonalne i należy taki ewentualny konflikt rozpatrywać nie pod względem gospodarczym, politycznym, ekonomicznym, a psychologicznym.

Innym ciekawym wyjaśnieniem agresji i strasznych rzeczy, jakich dopuszczają się ludzie jest hipoteza mówiąca o tym, że wszystko zależy od zewnętrznych warunków. Sztandarowym przykładem tego zjawiska jest słynny eksperyment więzienny. Krótko mówiąc chodzi o to, że największy wpływ na człowieka ma środowisko w danej chwili i zwykł, przeciętny obywatel może się w każdej chwili zamienić w seryjnego mordercę. Co ciekawe, nie wszyscy reagują w ten sam sposób. Pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego znaczna większość jest konformistami, a jedynie pojedyncze jednostki są w stanie sprzeciwić się tyrani i przemocy? Charakter? Wpływ wychowania?

Czy to chodzi rozpoczęcie wojny, czy tak "trywialną" sytuację, jak żartowanie z ofiar gwałtów, albo wyśmiewanie mężczyzn odbiegających od ogólnego wzoru "męskości" (a to za chudy, a to za łagodny, za mało agresywny, ubierający się w złe kolory, potrafiący znaleźć kompromis, co jest złe, rzecz jasna) zawsze można dojrzeć te same zwroty i te same postawy. Jeżeli nie wiecie, o co mi chodzi wystarczy przejrzeć wpisy pewnego blogera - jest to idealny przykład takiego punktu widzenia. Chodzi mi o jego opinie na temat feminizacji Europy (bo to bardzo złe), potrzebie wojny, potrzebie "przywrócenia męskości". Jest to bardzo niebezpieczne - te same "trendy" zachodziły w trzeciej Rzeszy i te same "trendy" zachodzą teraz wśród wszelkich konserwatystów, mizoginów, nacjonalistów, religiantów, narodowców, a także... zwolenników psychologii ewolucyjnej. Jest w interesie nas wszystkich, by "rozprostowywać" kłamstwa tych panów oraz wypominać wszędobylski strach i irracjonalność ich przekonań.

To prawda, że UE jest stosunkowo łagodną "instytucją", ale nie jest to spowodowane feminizacją. Zdecydowaną większość głów państw w Europie stanowią mężczyźni. W parlamentach państw Unii Europejskiej również większość stanowią mężczyźni. Ba! W samym parlamencie Europejskim większość posłów to faceci. W rzeczywistości postawę złagodzenia stosunków przypisuje się głównie zaostrzeniem przepisów przeciwko przemocy wobec dzieci.

Bardzo wiele mężczyzn, prawdopodobnie na skutek dzieciństwa pełnego przemocy i/albo (ewentualnej) wrodzonej wrażliwości na zaniedbania rodziców czują ogromny strach przed kobietami, co skutkuje mizoginią, strachem przed wszelkimi zmianami, czyli zachowaniem statusu quo, irracjonalnością w myśleniu i zachowaniu, marnowaniu energii na nienawiść wobec kobiet (bo nie lubimy tego, czego się boimy), agresywnością i nieustanną postawą obronną. Nie tylko dotyka to kobiet (co jest oczywiste), ale także mężczyzn przecież. Patriarchat jest szkodliwy dla ofiar przemocy obu płci. Patriarchat jest szkodliwy dla ofiar gwałtów obu płci, czego zdają się nie zauważać mizogini, którzy z jednej strony wyśmiewając zgwałconych mężczyzn twierdząc, że "faceta nie da się zgwałcić", a z drugiej mają czelność wypominać feministkom, że mają "w dupie" gwałty na facetach. Zdają się przy tym wygodnie zapominać, że większość gwałtów na mężczyznach "wykonują" sami mężczyźni, że feministki też się tym zajmują oraz to, że jakby się tym faktycznie nie zajmowały, to absolutnie nie jest to ich obowiązek. Oburzeni gwałtami na chłopców i mężczyznach faceci starają się ten temat poruszać "poważnie" tylko i wyłącznie w kontekście gwałtów na kobietach.

Bez względu na to, jaki jest powód takiego, a nie innego obrazu świata, takiego a nie innego obrazu Polski, potrzebujemy feminizmu. Potrzebujemy zdrowego rozsądku.

Dopóki przyczyny przemocy nie zostaną usunięte, dopóty będzie potrzebny feminizm.

Jakakolwiek krzywda mężczyzn ze względu na ich płeć nie wynika z feminizmu, a patriarchatu.

Jeśli chcecie wiedzieć więcej na temat dyskryminacji i seksizmu w dzisiejszym świecie, bardziej szczegółowo wszystko jest opisane na blogu Demoniczne Samce i zachęcam do odwiedzenia go.

1 komentarz:

  1. Epickie rozwinięcie tematu. Zgadzam się, że feminizm to jedna z najważniejszych spraw z punktu widzenia humanizmu. Dyskryminacja kobiet to jeden z największych grzechów, jakie popełniła ludzkość, dlatego feminizm jest tak potrzebny!

    OdpowiedzUsuń