20140227

O mediach i stereotypach - cz. 2

Dzień dobry.



Wystarczy wpisać w Google "kobiety rozróżnianie kolorów", by przekonać się, że nawet chcące uchodzić za naukowe portale powielają ten stereotyp - bez uprzedniego sprawdzenia.

W dzisiejszym odcinku skupmy się na polskich gazetkach.


ŚLEPOTA BARW

W polskim wydaniu Scientific American, 2012-08-09, w artykule pod tytułem "Czy kobiety lepiej widzą kolory niż mężczyźni?" jest napisane:

"
Wielu wybitnych malarzy czy projektantów mody to mężczyźni – i oni zapewne doskonale rozpoznają kolory. Statystyki są jednak bezlitosne. Problemy z rozróżnianiem barw ma aż 8% panów i tylko 0.5% pań. Wynika to przede wszystkim z budowy i położenia genów determinujących widzenie barwne. U mężczyzn ich mutacje są co najwyżej nieszkodliwe, a u kobiet – zwykle obojętne lub nawet korzystne.

"
w Internetowym artykule nie ma żadnych źródeł. Dalej:

"
W przypadku genów kodujących opsyny M i L niektóre mutacje nie prowadzą do ich inaktywacji, lecz skutkują przesunięciem maksimum wrażliwości na barwy nawet o 15–20 nm. Ponieważ kobiety mają dwa chromosomy X, umożliwia to występowanie w ich siatkówce czterech podrodzajów czopków M/L o nieco odmiennej wrażliwości w zakresie zieleni i czerwieni. Teoretycznie kobiety takie mogłyby widzieć świat tetra- lub pentachromatycznie – o ile poradzi sobie z tym układ wzrokowy, a zwłaszcza kora wzrokowa. Badania prowadzone przez Jordan i Mollon na University of Cambridge w latach dziewięćdziesiątych potwierdziły, że na pewno tak się dzieje w przypadku czterech rodzajów czopków.

Lepsze widzenie kolorów przez płeć piękną nie jest unikatową cechą ludzi. U większości gatunków małp Nowego Świata wszystkie samce są dwuchromatami (widzą dwubarwnie), ponieważ u tych zwierząt na chromosomie X znajduje się tylko jeden gen opsyny. Natomiast samice, mające dwa chromosomy X, zyskują szansę odziedziczenia dwóch nieco się różniących wariantów tego genu i wtedy widzą trójbarwnie.

"
Wow, te małpy też sprawdzę. Zainteresowały mnie z kolei liczby dotyczące występowania ślepoty barw. Na polskiej wiki jest napisane coś innego:

„ 

Ślepota barw jest zazwyczaj wadą wrodzoną, uwarunkowaną genetycznie, dziedziczoną recesywnie w sprzężeniu z chromosomem X. Z tego też powodu znacznie częściej dotyczy mężczyzn (ok. 1,5%) niż kobiet (ok. 0,5%). Ponieważ mężczyźni nie przekazują swojego chromosomu X swoim męskim potomkom, zatem mężczyzna ze ślepotą barw nie przekaże jej swojemu synowi. Kobieta, mając dwa chromosomy X może być nosicielką genu ślepoty barw nawet o tym nie wiedząc. Jeżeli po stronie rodziny matki jest mężczyzna, który ma ślepotę barw, to jest duża szansa, że jej dziecko odziedziczy jego gen. Przyczyni się to do ślepoty barw zazwyczaj w przypadku, gdy dziecko będzie płci męskiej. W bardzo rzadkich przypadkach matka sama będzie miała tę wadę. Oznaczać to będzie, że posiada dwa „ślepe na barwy” chromosomy X. Fakt, że gen ślepoty barw jest w chromosomie X, jest przyczyną, że prawdopodobieństwo wystąpienia tej choroby u mężczyzn jest od 10 do 20 razy większe niż u kobiet. 

Zatrzymajmy się w tym momencie, myślę, że tekst jest warty przeanalizowania – a przynajmniej dla osoby, która nigdy nie pałała miłością do genetyki. Jest pewna rozbieżność w liczbach, ponieważ u góry jest napisane, że kobiety chorują trzy razy rzadziej, a ostatnie zdanie mówi o średnio kilkanaście razy większym prawdopodobieństwie wystąpienia choroby u mężczyzn. Z kontekstu wynika, że jest to spowodowane tym, że kobieta posiada dwa chromosomy X, a mężczyzna jeden. Kobieta może być nosicielką, a mężczyzna nie. Kobieta może pozwolić sobie na komfort posiadania jednego wadliwego genu, ponieważ ma drugi zapasowy na drugim chromosomie X. Mężczyzna nie ma takiego komfortu.

Niestety trochę nie po polsku napisali. Nie wiadomo, o co im chodzi.



Angielska Wikipedia zdaje się potwierdzać dane z artykułu:

"

In individuals with Northern European ancestry, as many as 8 percent of men and 0.5 percent of women experience the common form of red-green color blindness
"

I potem, powoływane na inne źródło:

"

About 8 percent of males, but only 0.5 percent of females, are color blind in some way or another, whether it is one color, a color combination, or another mutation.
"
Kolejne:


One of the common color vision defects is the red-green deficiency which is present in about 8 percent of males and 0.5 percent of females of Northern European ancestry.

"

Generalnie kilka razy pojawia się odniesienie do płci i wydaje się, że jest niezły burdel w tym artykule.

Polska wikipedia podaje, że prawdopodobieństwo wystąpienia ślepoty barw jest 10-20 razy większe u mężczyzn (fenotyp). Stosunek ilości mężczyzn:kobiet wg angielskiej wikipedi wynosi 16:1. Nie zmienia to faktu, że polska wikipedia podaje liczbę 1,5%, jako procent mężczyzn chorych. Skąd ta liczba?
Proszę zwrócić również na pewną rozbieżność: Pierwszy cytat mówi o daltonizmie, odmianie ślepoty barw, a drugi twierdzi, posługując się tymi samymi liczbami, że kobiety i mężczyźni chorują na jakąkolwiek odmianę ślepoty barw. Jak to w końcu jest?

Jak to możliwe, że 1,5% ma taki genotyp, ale 8% choruje na to?

A no tak, że są różne rodzaje ślepoty barw. Zależny od płci jest tylko daltonizm, natomiast Tritanopia, czyli niewidzenie barw zółtej i niebieskiej nie jest zależne od płci.

"
Those with tritanopia and tritanomaly have difficulty discriminating between bluish and greenish hues, as well as yellowish and reddish hues.
Color blindness involving the inactivation of the short-wavelength sensitive cone system (whose absorption spectrum peaks in the bluish-violet) is called tritanopia or, loosely, blue–yellow color blindness. The tritanopes neutral point occurs near a yellowish 570 nm; green is perceived at shorter wavelengths and red at longer wavelengths. Mutation of the short-wavelength sensitive cones is called tritanomaly. Tritanopia is equally distributed among males and females. Jeremy H. Nathans (with the Howard Hughes Medical Institute) demonstrated that the gene coding for the blue receptor lies on chromosome 7, which is shared equally by males and females. Therefore it is not sex-linked. This gene does not have any neighbor whose DNA sequence is similar. Blue color blindness is caused by a simple mutation in this gene.

"

Najpierw zrewidujmy polską Wikipedię. Nasza Wikipedia powołuje się na... na nic. Nie ma żadnej bilbiografii, odniesień do badań. 

To by było na tyle, jeśli chodzi o polską wiki. Jeśli chodzi o Wikipedię angielską, to tutaj są aż dwa różne badania, ponieważ ta sama informacja pojawia się dwa razy. Do pierwszego cytatu hiperłącze prowadzi do:

Wong, Bang. "Color blindness." Nature Methods 8.6 (2011): 441. Academic OneFile. Web. 7 Mar. 2013.

Do drugiego źródła:

Sharpe, LT; Stockman A, Jägle H, Nathans J (1999). "Opsin genes, cone photopigments, color vision and color blindness". In Gegenfurtner KR, Sharpe LT. Color Vision: From Genes to Perception. Cambridge University Press. ISBN 978-0-521-00439-8.

Trzecie:

Albrecht, Mario (2010). "Color blindness". Nature Methods 7 (10): 775–775. doi:10.1038/nmeth1010-775a. ISSN 1548-7091

Oczywiście nie ma linku do badań Wonga, dlatego, że bardzo trudno je znaleźć. Znalazłam je, ale żeby mieć do nich dostęp, trzeba zapłacić. Przejdźmy na razie do kolejnych.

Kolejnym źródłem jest ta książka. Nie jestem w stanie teraz sobie wziąć tej książki i przeczytać. Znajduję jednak badanie naukowe (które podmieniłam w linku drugim, bo na wikipedii angielskiej prowadzi to właśnie do książki), które ma taką samą nazwę i autorów. W żadnym momencie nie pada słowo female, women, woman, raz, czy dwa male, no i man, bo naukowiec ma w nazwisko man. Fajnie. Żeby się upewnić, zaglądam do abstraktu. Nic.



Czy przy trzecim będę miała lepsze szczęście? Szukam, czując się niczym skazaniec. Artykuł niedostępny. Zaczynam się zastanawiać, czy specjalnie ci ludzie umieszczają artykuły niedostępne, żeby utrudnić sprawdzenie źródła? 

Umieram. Uznaję, że żadne źródło z Wikipedii nie pełniło moich oczekiwań. Oszukali mnie banda...

Przeglądam Wikipedię angielską jeszcze raz. Są teksty w tym temacie, całe akapity, ba! Jest cała tabelka, w której dokładnie pokazane jest, co ile, jaka płeć, co, jak, gdzie, kiedy, po co, dlaczego choruje. Nie ma żadnych źródeł oczywiście.

I teraz pytanie:

SKAD SIĘ WZIĘŁY TE LICZBY 8% i 0,5% ?

Szukam innych badań. Nieprzerwanie. Nie poddaję się, bo biorę przykład z Jezusa. Będę niosła swój krzyż godnie.

Te same liczby znajduję:
1. http://wearecolorblind.com/article/a-quick-introduction-to-color-blindness/
2. http://www.colourblindawareness.org/
3. http://www.color-blindness.com/2006/04/28/colorblind-population/
Myślicie, że jakakolwiek z tych stron podaje źródło tej liczby? Ależ oczywiście, że nie.
Zdaje się, że moja wędrówka nie ma końca.

ALE. Są poszlaki. Pamiętacie, jak wspominałam o badaniu, którego link na wikipedii nie prowadzi do badania, ale do książki. Jedna z tych stron powołuje się na nią.

Taka rozkmina: To 8% dorasta w mózgach ludzi do tego, że twierdzą, że kobiety i mężczyźni dosłownie widzą świat inaczej (co z tego, że ponad 90% mężczyzn i kobiet widzi świat tak samo, pomińmy to), ale to, że mężczyźni są narażeni ze względu na swoją genetyczną słabość bardziej narażeni na wiele innych chorób, to z tego się nie żartuje jakoś. Chociaż w tych "wybornych" żartach nikt nie wspomina o daltonizmie, więc pewnie im chodzi pewnie nie o wady genetyczne, ale średnio lepsze rozróżnianie kolorów przez kobiety.

"McWhorter used a Sexual Experiences Survey tool that has been in use for more than 20 years. Of her 1146 participants, 144, or 13%, admitted an attempted or completed rape — substantially higher than Lisak & Miller. But in another respect, her work very much matched theirs: 71% of the men who admitted an attempted or completed rape admitted more than one, very close to Lisak & Miller’s 63%. The 96 men who admitted multiple attempted of completed rapes in McWhorter’s survey averaged 6.36 assaults each. This is not far from Lisak & Miller’s average of 5.8 assaults per recidivist. Looked at another way, of the 865 total attempted or completed rapes these men admitted to, a staggering 95% were committed by 96 men, or just 8.4% of the sample." - ale jak się napiszę/powie/zasugeruje, że się boi mężczyzn, bo nie wiadomo, któryz  nich jest gwałcicielem to wielkie oburzenie: pewnie cię ktoś skrzywdził, ale nie wszyscy tacy są, a kobiety też gwałcą! No, ale wspaniałe, pełne przydatnych informacji stronki podające 8% mężczyzn ze ślepotą barw twierdzą, że 8% to bardzo duża liczba i na pewno, ale to na pewno spotkaliśmy jakiegoś daltonistę! Ale na pewno! Myślę, że bierze się to z tego, że mimo iż daltonizm jest oczywistą wadą i dysfunkcją, mężczyźni sa w pewien sposób z tego "dumni" - w końcu to głupie baby rozróżniają dobrze kolory i pedałki. Prawdziwie menskie jest rozróżnianie tylko trzech kolorów: pedalski, męski i jakiś tam. W przypadku gwałtów, a szczególnie jeśli chodzi o statystyki dotyczące gwałcicieli, no cóż, kontekst jest inny. Oczy wszystkich zwrócone są na męskie wady, na zło, na krzywdę jaką wyrządzają. Nie daj boże, ktoś by im jeszcze kazał być odpowiedzialnymi!!!

Wróćmy do tematu.
W ogóle te 3 linki powyżej podają różne dziwne liczby, które się nie zgadzają z Wikipedią, ale dobra (na przykład to, że mężczyźni są 100 razy bardziej narażeni na ślepote barw).

"Color Vision: from genes to perception" podaje takie coś:
Proszę zauważyć, że powołują się oni na badania, które z kolei powołują się na inne badania... To się robi coraz gorsze...


Niestety ciężko znaleźć te badania, a jak sa to nie ma do nich otwartego dostępu.

Ta statystyka dotyczy tylko daltonizmu, a nie ślepoty barw ogólnie. Należy zaznaczyć, że daltonizm jest najpowszechniejszą tego typu wadą, a są takie, które nie zależą od płci.

Jak widać daltonizm zależy nie tylko od płci, ale i od rasy. Biali mężczyźni są najbardziej wadliwi pod tym względem. Azjatów jest przecież więcej, niż białych, więc, jak już dostosowywać jakąś liczbę do ogółu mężczyzn, to lepiej podawać tą. Nie rozumiem jednak, czemu powielany jest ten schemat: biały mężczyzna=każdy mężczyzna na planecie. No, dobra. Wiem czemu.

Gdyby podliczyć zawartość tabelki pod względem płci i pominąć rasę, wyszłoby, że generalnie wśród mężczyzn daltonizm występuje u 5,4% mężczyzn.

5,4% to wciąż stosunkowo dużo. Powielanie liczby 8%, mimo, że dotyczy to tylko białych mężczyzn, nie jest prawidłowe. Wciąż, należy pamiętać, że ponad 90% mężczyzn widzi normalnie. Ciężko tu mówić o jakiejkowliek średniej, ogólnej różnicy między płciami, czy generalnej różnicy w obrębie populacji ogólnej.

Oczywiście, daltonizm jest dziedziczony płciowo. Nie twierdzę, że nie. Należy pamiętać, że nie tylko płeć (szczególnie płeć męska) jest tutaj wskaźnikiem, ale także rasa i wciąż ponad 90% kobiet i mężczyzn widzi NORMALNIE.

Jest różnica pomiędzy upośledzeniem i niemożnością widzenie pewnego spektrum kolorów  W OGÓLE, które utrudnia codzienne życia i funkcjonowanie - zakupy samodzielne odpadają, tak samo nie wie taka osoba, co zjeść, bo nie rozróżnia owoców dojrzałych od niedojrzałych - potrzebuje do tego osoby z zewnątrz. Nie może prowadzić samochodu. Taka prozaiczna i przyjemna czynność, jak granie w gry komputerowe może być frustrująca i wręcz niemożliwa do wykonania - zielone i czerwone kolory są często wykorzystywane do informowania graczy, czy mogą coś zrobić, lub nie (na przykład postawić budynek, strzelić). Mężczyzna =/= daltonista. Świat ludzi ze ślepotą kolorów jest dosłownie ubogi i sprowadza się do tego, że nie tylko sa ślepi na kolory, ale na wiele informacji, które ten kolor "wysyła". Nieprawidłowe jest twierdzenie, że skoro jest więcej mężczyzn dotkniętych ślepota barw, to mężczyźni generalnie gorzej się na "kolorach" znają - gdyby tak było, tylko garstka mężczyzn mogłaby prowadzić auto. Albo inaczej: gdyby faktycznie wśród białych mężczyzn daltonizm był zauważalny i był ważną częścią ich życia, oni tak dostosowaliby społeczeństwo pod siebie, że światła na drodze na pewno nie miałyby koloru czerwonego i zielonego. Wiemy jednak, że tak nie jest.

Mimo, że jest wiele niedomówień (nie ma rozdziału na rase w wielu źródłach i jest tylko informowanie procentów występowania u białej rasy), a co za tym idzie przekłamań w ilości chorych na ślepotę barw, mimo to liczba 8%, nie jest do końca "prawdziwa", udało nam się znaleźć (co prawda większość badań jest niedostępna na życzenie, szczególnie te najstarsze) źródło, które zdaje się skupiać wszystkie inne badania w tym zakresie. Nie jesteśmy w stanie zweryfikowac głebiej, skąd wzięły się liczby i czy czasem nie jest tak, że wszystko wzięło się z badania na 20-40 osobach i od tego czasu wszyscy siebie nawzajem cytują (a to jest możliwe, wierzcie mi).



CZTERY CZOPKI



Inną wadą genetyczną, która sprawia, że ma się jeden dodatkowy rodzaj czopków:

Wiele kobiet posiada dodatkowy rodzaj receptora koloru, ponieważ kobiety mają inne allele genu kodującego opsynę typu L na każdym chromosomie X. Inaktywacja chromosomu X oznacza, że następuje ekspresja tylko jednej opsyny w każdym czopku, dlatego też niektóre kobiety wykazują stopień widzenia tetrachromatycznego. Wariacje w genie OPN1MW kodującym opsynę, której ekspresja następuje w czopkach typu M, wydają się rzadkie, a zaobserwowane odmiany nie wywierają żadnego efektu na czułość spektralną.

Tekst wyżej jest cytatem z polskiej Wikipedii, hasło „widzenie barw”. Weszłam w źródło, na które powołuje się autor danego wpisu. Nie rozumiem też, czemu w encyklopedii używa się określenia „WIELE”. Co to znaczy „wiele kobiet”? Ile dokładnie? Po przejrzeniu źródła nie spotykam żadnych konkretnych danych również, a jedynie odniesienia do kolejnych, paru badań naukowych. Rozczarowana wchodzę na angielską Wikipedię. Tutaj w artykule odnośnie kobiet, które mają dodatkowy czopek w oczach, napisano „very small percentage of women”. Wchodzę w źródło, które zdaje się traktować konkretnie o temacie kobiet, które mają (teoretycznie) większy zakres kolorów. Pragnę jedynie podkreślić, że większy zakres kolorów nie znaczy, lepsze odróżnianie kolorów.

Angielskie źródło prowadzi prosto do Pittsbugh Post-Gazettenie zadowala mnie to źródło, mimo to czytam dalej, może znajdę odnośniki do konkretniejszych badań, w końcu:


That may be why Mrs. Hogan can look out the windows of her Mount Washington home and tell the relative depths and silting of the three rivers at the Point by discerning the subtle differences in their shades.
"I have a very hard time even giving names to colors because I see so many other colors inside them," she said.

Dr. Neitz, who conducts his research with his wife Maureen, said only women have the potential for super color vision.

That's because the genes for the pigments in green and red cones lie on the X chromosome, and only women have two X chromosomes, creating the opportunity for one type of red cone to be activated on one X chromosome and the other type of red cone on the other one. In a few cases, women may have two distinct green cones on either X chromosome.

But it's unlikely, Dr. Neitz said, that all of the women with four types of color cones will have the potential for superior color vision, because for many, their two red cones will be so close to each other in the wavelengths they detect that they won't see things much differently than a three-color person does.

He estimated that 2 percent to 3 percent of the world's women may have the kind of fourth cone that lies smack between the standard red and green cones, which could give them a colossal range.

Finding tetrachromats through genetic screening is one thing. Proving they can see tens of millions of additional colors is another.

One research group that believes it has identified a true tetrachromat is headed by Gabriele Jordan of Newcastle University in Great Britain. 



Jak widać zaledwie 2-3% kobiet ma w ogóle czwarty czopek, a i podkreślają, że nie wszystkie kobiety będą widziały super-kolorystycznie (ciężko mi sobie wyobrazić, jakby to miało wyglądać, że rzeczy mają w sobie bardziej zróżnicowane kolory, czy w ogóle taka osoba widzi inne, dodatkowe kolory) - „Finding tetrachromats through genetic screening is one thing. Proving they can see tens of millions of additional colors is another.
Nie pozostaje nic innego, jak poprawić polską Wikipedię.

Jak widać bardzo mały procent kobiet jest w stanie widzieć większy zakres kolorów. Równie mały procent mężczyzn jest upośledzona „kolorystycznie”. Ciężko mówić o jakimkolwiek uśrednieniu i generalizacji: „kobiety lepiej rozróżniają kolory”, albo „kobiety widzą więcej kolorów”. Nie tylko te dwie rzeczy się różnią, ale zdecydowana większość kobiet i mężczyzn widzi ten sam zakres kolorów oraz nie ma biologicznych predyspozycji do widzenia więcej/mniej. Co z kolei z ich rozróżnianiem kolorów? Co z resztą, 95% populacji?

Neitz na swojej stronie internetowej połowuje się na badania. Badania maja mała próbę, jednak nie ma nic lepszego, jak na razie. Wg nich 1/31 kobiet,  z jakąkolwiek wadą w widzeniu kolorów to tetrachromaty. Bardzo mały procent. Ale podkreślam, że próbka była mała i potrzebne sa dalsze badania. Gdyby to przeliczyć to pewnie wyszłoby jeszcze mniej, niż 2-3%... w sumie zgadza się, biorąc pod uwagę to, że Neitz podkreśla, że mały procent kobiet, które mają czwarty czopek widzi faktycznie więcej.
To, że grupa facetów nie może rozrózniać niektórych kolorów, a jeszcze mniej kobiet rozróżnia jakieś dodatkowe barwy nie oznacza, że reszta przeciętniaków jest tak samo poróżniona. Nie można mówić o takim "trendzie" wśród płci, skoro stosunkowo mały procent ma jakąś ślepotę barw, bądź widzenie tetrachromatyczne.


ROZRÓŻNIANIE KOLORÓW I...



Zanim przejdziemy konkretnie o tematu, należy wspomnieć o Benjamin Lee Whorf, który jest twórca ciekawej hipotezy. Ten lingiwsta/językoznawca twierdził (wraz z jego kolegą Sapirem), że używany język wpływa w mniejszym lub większym stopniu na sposób myślenia. Teoria ta nazywa sie hipotezą Sapira-Whorfa. Już zapoznaliśmy się z tą hipotezą, co prawda nie nazwaną, ale mechanizm ten sam.

Na polskiej Wikipedii można przeczytać:

„ 

Słaba postać tej hipotezy, mówiąca, że język wpływa na myślenie, może być łatwo sprawdzona. Najbardziej znany test, polegający na pokazywaniu użytkownikom różnych języków trzech kolorowych karteczek i pytaniu ich, które dwa kolory są bardziej podobne, pokazał, że wyniki silnie zależą od tego, czy kolory mają tę samą, czy inną nazwę w danym języku (np. japońskie aoi oznacza zarówno niebieski jak i zielony). Eksperyment ten został przeprowadzony przez Browna i Lenneberga w 1954 r.
Szczególnie trudny do zbadania jest wpływ kategorii gramatycznych takich jak czas czy liczba, który może być znacznie ważniejszy niż wpływ słownictwa. Silniejsza postać tej hipotezy, mówiąca, że język "determinuje" myślenie, jest znacznie trudniejsza do sprawdzenia. Nie ma na nią też silnych dowodów pośrednich i wszystko wskazuje na to, że myślenie, przynajmniej częściowo, jest niezależne od języka. W strukturze języka zapisane są często reguły i poglądy społeczne. Różnie jest rozwiązana też kwestia konstrukcji związanych z płcią.”
Tak, będziemy jeszcze nawiązywać do tej hipotezy, właśnie ze względu na tożsamość płciową – okazuje się, że konstrukcja językowa wpływa na budzenie się tożsamości płciowej u dzieci. My jednak nie o tym będziemy teraz prawić. Dalej w artykule o tej hipotezie jest napisane:
„Obaj badacze spotkali się podczas Międzynarodowego Kongresu Amerykanistów w roku 1928, a 3 lata później Whorf zapisał się do Sapira na kurs dotyczący języków Indian. Benjamin Lee Whorf prowadził badania głównie języków Majów i Hopi. W tekście Model uniwersum Indian, jaki napisał najprawdopodobniej w roku 1936 zawarł tezę, że system używania czasowników w języku hopi wpływa na pojmowanie przez Indian czasu i przestrzeni. Zaprzeczał on przede wszystkim, że istnieje jedno uniwersalne pojmowanie czasu i przestrzeni. Język hopi określał jako "język pozbawiony czasu" i przeciwstawiał go językom "temporalnym".
Czasowniki w tym języku nie odnoszą się do teraźniejszości, przeszłości i przyszłości, nie ma w tym języku tych trzech określeń, a odnoszą się do intencji sądów nadawcy w relacjach:
  • zdarzenia
  • przewidywania
  • uogólniania
Natomiast zjawiska, które w innych językach traktowane są jako rzeczowniki, trwające bardzo krótko (płomień, fala) jawiące się jako formy przestrzenne, dla Hopi są czasownikami.


I dalej, w podsekcji „języki programowania”:



 Pewnym powiązanym zagadnieniem są znaczne różnice w sposobie widzenia problemów przez programistów używających różnych języków programowania. Nie wiadomo w jakim stopniu ma to związek z hipotezą Sapira-Whorfa. Zwykle radzi się programistom naukę przynajmniej podstaw wielu różnych języków, szczególnie takich jak Lisp, Haskell, OCaml czy Prolog, dzięki czemu będą mogli widzieć zagadnienie z różnych stron.

 ”

Ok, mamy dosyć szczegółowy przegląd tego, w jaki sposób język może wpływać na postrzeganie rzeczywistości, ale czy to nas zadowala? Wchodzę po więcej informacji na angielską Wikipedię – artykuł chyba z kilka razy pojemniejszy, niż artykuł na polskiej Wikipedii. Przy okazji - zachęcam do samodzielnego zgłębienia tematu, jako, że jest całkiem pouczający.

Znajduję fragment, który mnie zainteresował:
„ 

Since Brown and Lenneberg believed that the objective reality denoted by language was the same for speakers of all languages, they decided to test how different languages codified the same message differently and whether differences in codification could be proven to affect behavior.
They designed a number of experiments involving the codification of colors. In their first experiment, they investigated whether it was easier for speakers of English to remember color shades for which they had a specific name than to remember colors that were not as easily definable by words. This allowed them to correlate the linguistic categorization directly to a non-linguistic task, that of recognizing and remembering colors. In a later experiment, speakers of two languages that categorize colors differently (English and Zuni) were asked to perform tasks of color recognition. In this way, it could be determined whether the differing color categories of the two speakers would determine their ability to recognize nuances within color categories. Brown and Lenneberg in fact found that Zuñi speakers who classify green and blue together as a single category did have trouble recognizing and remembering nuances within the green/blue category. Brown and Lenneberg's study became the beginning of a tradition of investigation of the linguistic relativity through color terminology (see below). 



W skrócie: badanie polegało na znalezieniu korelacji pomiędzy dokładnym nazywaniem kolorów po imieniu, a ich rozpoznawaniem. Pozwoliło to na połączenie zdolności językowych ze zdolnościami niejęzykowymi i ewentualne znalezienie powiązań. Przedstawiciele dwóch różnych języków (angielski i Zuni – język plemienia Zuni, Indian) mieli za zadanie rozpoznawanie kolorów. Należy wspomnieć, że te dwa języki inaczej klasyfikują kolory – Zuni klasyfikuje zielony i niebieski jedna nazwą. Okazało się, że osoby posługujące się właśnie tym językiem miały problem z rozróżnieniem niuansów w obrębie niebieskiego i zielonego.

W badaniu pod tytułem „Gender based alteration in color perception.” (Jaint N, Verma P, Mittal S, Mittal S, Singh AK, Munjal S, 2010 Oct-Dec;54(4):366-70), a konkretniej w abstrakcie, jest napisane:



Human beings are able to perceive hundreds of shades of color which depends on the three types of cone system and various ratios of stimulation in response to different wavelengths. Perceptually and cognitively, men and women may experience appearance of color differently. Therefore, this study was planned to assess and compare color vision in male and female subjects. This study was carried out in the department of Physiology, SGRRIM&HS, Dehradun on 60 ocular healthy subjects (equal number of males and females) of 17-22 years of age group. The task was to match 22 test color strips with 2 shade charts of different colors. Total number of correct answers and total time taken in matching all the test color strips with the shade charts was recorded in both the sexes and analyzed. The results of this study showed that overall, females gave more correct responses (P < 0.001) and also took less time (P < 0.01) than males. Color wise also, females gave more correct responses especially for red (P < .001) and green color (P < 0.01). The conclusion states that the females can see more shades of colors than males.



 - 30 kobiet i 30 mężczyzn w wieku od 17-22 lat poddano 22 testom. Mieli oni za zadanie rozróżnianie kolorów. Okazało się, że kobiety dawały bardziej dokładne odpowiedzi oraz generalnie odpowiadały szybciej, zwłaszcza jeśli chodzi o kolory czerwony i zielony.

Znalazłam ten sam artykuł na kilku portalach internetowych. Pod każdym z nich podpisany/a był inny auto/ka. NIE WIEM, kto naprawdę to napisał. Posłużę się tylko jedną próbką.

„ 

What we see and interact with is in color and this includes both natural and built environments. About 80% of the information which we assimilate through the sense, is visual. However, color does more than just give us objective information about our world-it affects how we feel. The presence of color become more important in interior environment, since most people spend more time inside than outside.

Is there a gender difference in response to color? Although findings are ambiguous, many investigations have indicated that there are differences between gender in preferences for colors. Early investigations done by by Guilford (1934) on the harmony of color combinations found that a person is likely to see balance in colors that are closely related or the opposite. Guilford also found some evidence that more pleasing results were obtained from either very small or very large differences in hue rather than medium differences, with this tendency more frequent in women than men.
A review of color studies done by Eysenck in early 1940's notes the following results to the relationship between gender and color. Dorcus (1926) found yellow had a higher affective value for the men than women and St. George (1938) maintained that blue for men stands out far more than for women. An even earlier study by Jastrow (1897) found men preferred blue to red and women red to blue. Eysenck's study, however, found only one gender difference with yellow being preferred to orange by women and orange to yellow by men. This finding was reiforced later by Birren (1952) who found men preferred orange to yellow; while women placed orange at the bottom of the list.
Guilford and Smith (1959) found men were generally more tolerant toward achromatic colors than women. Thus, Guilford and Smith proposed that women might be more color-concious and their color tastes more flexible and diverse. Likewise, McInnis and Shearer (1964) found that blue green was more favored among women than men, and women preferred tints more than shades. They also found 56% of men and 76% of women preferred cool colors, and 51% men and 45% women chose bright colors. In a similar study, Plater (1967) found men had a tendency to prefer stronger chromas than women.


Proszę zauważyć, że przy różnicach między płciami w zakresie "widzenia", tudzież ogólnie "kolorów" zahaczamy tutaj nie tylko o rozróżnianie, ale także... preferencje - co może na przykład zależeć... od mody. Ale nie. To poważne badania. Nie należy się śmiać.



Znalazłam to badanie, o którym mowa w tekście. Badanie okazało się nieważne (Guilforda,1934), ponieważ grupa badawcza składała się z 10 osób.


Eysenck (idąc dalej wraz „z tekstem”) miał podobne wyniki w wczesnych latach '40. No, ja już widzę te „wyniki”. Nie tracę jednak nadziei i szukam ich w czeluściach Internetu...
Nie myliłam się, a Internety mnie nie zawiodły. Moje mordercze poszukiwania doprowadziły mnie do pierwszej strony (nie mam dostępu do reszty, bo tylko studenci mogą się zalogować) badania „A critical and experimental study of colour preferences. ” H. J. Eysenck'a (musicie się zarejestrować). Udało mi się zalogować i uzyskałam dostęp do całego badania. Sukces. 

Ok, co możemy przeczytać? Już na pierwszej stronie autor powołuje się i wymienia inne, różne badania naukowe, które potwierdziły, albo zaprzeczyły istnieniu różnic pomiędzy płciami. Nie omieszkam się ich odszukać i sprawdzić. Mam nadzieję, że data jednego z nich (1894) nie będzie stanowiła problemu. Do nich przejdziemy jednak później, sprawdźmy wiarygodność badania Eysenck'a i przeanalizujmy je.
Autor słusznie zauważa, że zdania są podzielone, co do niektórych kwestii i że jego badanie ma rozstrzygnąć, kto ma rację. Ta niezgodność w opiniach odnosi się do trzech punktów:
1. Ogólna preferencja: Cohn (1894) doszedł do wniosku, że nie ma jakiegoś schematu, co do preferencji kolorów i zależy to od jednostki oraz jest cechą indywidualną. R. M. Dorcus idzie dalej i twierdzi, że coś takiego jak preferencja kolorów nie istnieje. Von Allesch stwierdził, że każdy kolor może być tak samo przyjemny dla oka, jak i nieprzyjemny. Wspomina badaniu Gulforda, innego Guilforda (nagle się okazuje, że byli dwaj badacze o tym samym nazwisku - świetnie)i Waltona, które miało być rzekomo przeprowadzone na ponad 1200 studentach i które mówi co innego (1933). Także jeden z Guilfordów zrobił badanie w 1934 roku, na które się powołuje pierwotny artykuł, którego możemy znaleźć na różnych portalach, z różnymi autorami.
2. Współczynnik nasycenia: bardziej nasycone kolory są częściej preferowane wg profesora Cohna. Walton i Morrison odkryli, że nasycone kolory były bardziej preferowane. Podobne rezultaty uzyskali Jastrow, Luckiesch, Bradford i Minora. Washburn i mieli inne wyniki i nie potwierdziły one wyników Cohna. Titchener stwierdził, że są dwa rodzaje ludzi: ci którzy wolą nasycone kolory i ci, którzy wolą nienasycone kolory.
3. Różnice płciowe: autor twierdzi, że istnieje wiele badań, które potwierdzają, że są różnice między płciami, w obrębie preferencji kolorów. Dorcus stwierdził, że mężczyźni wolą żółty. St. George stwierdził, że jeśli chodzi o niebieski, to mężczyźni go preferują. Jastrow odkrył, że mężczyźni wolą kolor niebieski od czerwonego, a kobiety czerwony od niebieskiego. Von Allesch nie zaobserwował takich różnic. Garth, który zbadał tysiące spraw/przypadków odkrył, że nie ma różnic pomiędzy płciami w tym zakresie.
Dobrze, sprawdźmy w takim razie, do jakich konkluzji doszedł Eysenck.
Eysenck przeprowadził badania na 30 osobach. 30 osób jest to absolutne minimum ustalone dla statystycznej istotności, i to tylko i wyłącznie dlatego jest to tak niska liczba, żeby ułatwić pracę studentom. Także zaznaczam, że oficjalnie jest to wystarczająca liczba prób, ale nie można zapomnieć, że im więcej osób bierze udział, tym lepiej. Tutaj trzeba powiedzieć, że badanie będzie raczej mało satysfakcjonujące.

Sprawdźmy zatem, do jakich fascynującyh wniosków doszedł Eysenck.


Okazało się, że mężczyźni i kobiety lubili te same kolory w tym samym stopniu z jedną różnicą: żółty był delikatnie bardziej preferowany u kobiet.

Abstrakt:

Wiecie co? Mam wrażenie, że jakiś koleś, który się nudził postanowił dla jajec zbadać coś tam, byle co, dziesiątki lat temu. Ktoś ileś razy to powtórzył potem, że niby wazne badania itp., i sie tak naukoffcy cytują i podniecają RÓZNICE MIĘDZY PŁCIAMI i potem powstają takie artykuły, które krążą po sieci bez nadawcy.

Wiecie co? Nie będę dalej sprawdzała badań odnośnie preferencji kolorów i nie dziwię się, że są one tak różne i mają różne wyniki. Czemu? Bo w sumie nie wiadomo o co chodzi, jak ktoś się pyta nas o kolor (ulubiony? najładniejszy? taki, który najlepiej pasuje do mojego koloru skóry? taki, który pasuje do wyścigowego auta? a może do eleganckiego...?) i... można takiej badanej osobie zasugerować wybór bardzo latwo. To po prostu nie ma sensu.

Dalej:

"

Rikard Kuller (1976) conducted a study on the effects of color in two opposite environments. Six men and six women were asked to stay in two rooms, one room was colorful and complex; while the other was gray and sterile. Electroencephalogram (EEG) and pulse rates were recorded throughout the period, as well as the individuals' subjective emotional feelings. The results showed heart rates were faster in the gray room than in the colorful room. Moreover, men were found to have stress reactions more than women. Men also became more bored than did the women in the gray room. Kuller also postulated that men could not achieve the same degree of mental relaxation as women.
Thomas, Curtis, and Bolton (1978) interviewed 72 Nepalese and asked them to list the names all the colors they could think of. There was a significant difference between men and women. Although, the women consistently listed more color names than men did, the cultural context of this study must be noted since Nepalese women traditionally wear more colorful clothing than men do. A similar study by Greene (1995) examined the color identification and vocabulary skills of college students. They were asked to identify the colors of 21 color chips. The results showed that women recognized significantly more elaborate colors than did the men. Findings also indicated that gender different responses in color identification may be attributed to a difference in the socialization of men and women.
Another study examined the appropriateness of colors used on the walls of a simulated domestic interior furnished in one of three styles; Georgian, Art Nouveau and Modern. Whitfield (1984) reported that internal consistency among women is higher than for men. When the study was broadened to include marital status, married women achieve significantly more internal consistency in each condition of the three styles than did the men.
More recently, Radeloff (1990) has found that women were more likely than men to have a favorite color. In expressing the preferences for light versus dark colors, there was no significant differences between men and women; however, in expressing the preference for bright and soft colors, there was a difference, with women preferring soft colors and men preferring bright ones. 

” 

- tytuł artykułu brzmi „The Meaning of Color for Gender”, a autorką jest Natalia Khouw. 
Szczerze mówiąc nie uważam, że jest sens szukania na temat PREFERENCJI płciowej. Przecież to jest już takie naciąganie tematu - i to na takiej małej próbie! To po prostu nie ma sensu. Albo rozróżniają kolory inaczej, albo nie.Jak wyjdzie, że nie, to nie szukajcie tematów badań na siłę i nie podciągajcie pod rozróżnianie kolorów ze względu na płeć takie rzeczy, jak na przykład PREFERENCJA. Przecież to zależy od tylu czynników. Mi samej "ulubiony" kolor zmieniał się wiele razy w życiu. Wystarczyło, że zobaczyłam coś ładnego w jakimś kolorze i już miałam "zajawkę" na ten kolor. To były jednak krótkie momenty i przez większość czasu nie miałam i teraz tez nie mam, ulubionego koloru. 

Na siłę szukacie różnic tam, gdzie ich nie ma. Aż normalnie chce się rzec: czym wy sie ludzie zajmujecie? Co wy macie w głowie?!

Przejrzałam badanie Radeloffa szybko. Jest kompletnie bez sensu, a wczytywanie się w nie jest stratą czasu.

Znajduję badanie Boltona i jego ziomków. Jestem w szoku. Wszystko się zgadza!



Badanie Greena jest nawet spoko, oto abstrakt:

"
 This study examined the color identification and vocabulary skills of 101 female and 52 male college students. Femininity scores, color-related hobbies, and academic aptitude scores were also examined for their influence on color identification. The women identified significantly more elaborate colors than did the men. Color identification was significantly correlated with vocabulary but not with scores on femininity. Academic aptitude scores and having a color-related hobby also predicted color identification under some conditions.

"
Co do Whitfield (1984) znajduję miliard innych rzeczy, ale nie to, co chcę.

Na całe szczęście naukowcy biorą pod uwagę kontekst kulturowy rozróżniania kolorów. Kobiety w naszej kulturze malują twarze i interesowanie się modą jest uważane za kobiece – a jak wiadomo, trzeba mieć odpowiednią wiedzę, by tak się pomalować, by nie było widać makijażu (który zresztą powinien pasować do urody itp.., ale nie musi i zazwyczaj nie pasuje). Sam makijaż zresztą pełni różnorakie funkcje, nie tylko upiększające – na przykład, „wyrażenie” siebie, forma sztuki. Makijaż nie zawsze podkreśla urodę, często jest harmonijny nie tyle, co z urodą, co charakterem posiadaczki/posiadacza. Naturalnie, nie należy się w to zagłębiać zbyt mocno – po prostu raz kobieta chce wyglądać bardziej „ostro”, innym razem bardziej naturalnie, jeszcze innym „szalenie” itp., mimo to, nie należy wyciągać pochopnych wniosków i pisać życiorys na podstawie makijażu danej osoby. Tak naprawdę, sam makijaż mówi bardziej o... „makijażowych” upodobaniach i chyba tylko wprawiona kobieta może więcej powiedzieć na temat danej osoby na podstawie rodzaju szpachli na twarzy (i to też nic dokładnego, przecież...). Przestrzegam przeciętnych mężczyzn przed ocenianiem kobiet na podstawie ich makijażu – po prostu nie macie na ten temat zielonego pojęcia.
Kobiety chcąc wymienić informacje między sobą na temat makijażu, tudzież mody, muszą operować dokładnym i precyzyjnym językiem. Przez to, że „siedzą” w temacie dłużej i „głębiej”, są w stanie rozpoznawać różne niuanse w kolorach i nie tylko lepiej je nazywać, ale także poznać, czy jest bardziej zimny, czy ciepły. Jest to szczególne przydatne, gdy chce się dobrać odpowiedni kolor podkładu, różu i szminki. Dodatkowo przydaje się wiedza z dermatologii i najnowszych badań w tym zakresie, szczególnie jeśli chodzi o starzenie się organizmu (niestety, zauważyłam, że ogólnie, jeśli chodzi o starzenie się ludzi interesuje tylko wygląd, rzadko kiedy stawiają nacisk na zapobieganiu Alzheimerowi, demencji – wygląd jest ważniejszy, co wiele mówi o naszej kulturze).
Wiedząc po sobie, że odkąd zaczęłam malować obrazy zaczęłam lepiej rozróżniać kolory i to nie tylko, osobno, bez towarzystwa innych kolorów, ale właśnie w kontekście innych. To jest o wiele trudniejsze, ponieważ ten sam kolor wygląda inaczej, niż w towarzystwie innych kolorów, dlatego, na przykład, do cieni należy użyć kolorów innych, niż nam się wydaje. Idąc tym tropem zaczęłam szukać badań na temat rozpoznawania kolorów przez malarzy, czy różnią się oni pod tym względem od innych śmiertelników.

Ja nigdy nie interesowałam się za bardzo ani makijażem, ani modą. Nie potrafiłam rozróżnić koloru zimnego od ciepłego, ani tym bardziej odcienia. I wiecie co? Dalej nie mam z tym trudności, mimo, że idzie mi coraz lepiej. Do tej pory zresztą ciężko mi rozróżnić koloru żółty od zielonego, jeśli te są do siebie zbliżone.

Postanowiłam iść tym tropem i poszukać badań na temat malarzy i rozpoznawania przez nich kolorów. Niestety takich badań nie znalazłam. Znalazłam za to inne, równie ciekawe i, oczywiście, nawiązujące do naszego tematu:

a) „Unconscious effects of language-specific terminology on preattentive color perception”, autorzy: Guillaume Thierry, Panos Athanasopoulos, Alison Wiggett, Benjamin Dering and Jan-Rouke Kuipers, Guillaume Thierry,  4567–4570, doi: 10.1073/pnas.0811155106, 2009

Abstrakt:



It is now established that native language affects one's perception of the world. However, it is unknown whether this effect is merely driven by conscious, language-based evaluation of the environment or whether it reflects fundamental differences in perceptual processing between individuals speaking different languages. Using brain potentials, we demonstrate that the existence in Greek of 2 color terms—ghalazio and ble—distinguishing light and dark blue leads to greater and faster perceptual discrimination of these colors in native speakers of Greek than in native speakers of English. The visual mismatch negativity, an index of automatic and preattentive change detection, was similar for blue and green deviant stimuli during a color oddball detection task in English participants, but it was significantly larger for blue than green deviant stimuli in native speakers of Greek. These findings establish an implicit effect of language-specific terminology on human color perception.


b) „Language, Learning, and Color Perception”, Emre Özgen, Psychology Department, University of Surrey, Guildford, Surrey, GU2 7XH, United Kingdom - http://www.pnas.org/content/106/11/4567.short

Abstrakt:


People perceive colors categorically. But what is the role of the environment (or nurture)—specifically, language—in color perception? The effects of language on the way people categorize and perceive colors have been considered to be minimal, but recent evidence suggests that language may indeed change color perception. Speakers of languages with different color-name repertoires show differences in the way they perceive color. Research shows that categorical effects on color perception can be induced through laboratory training and suggests language can similarly change color perception through the mechanism of perceptual learning. 


Jak widać jest wiele badań, które badając sposób postrzegania kolorów, jasno pokazują, że język ma ogromny wpływ na ich postrzeganie, jak i kontekst kulturowy. Jeśli kobiety średnio faktycznie lepiej rozróżniają kolory, to nie dlatego, że biologia je do tego przystosowała, ale dlatego, że kultura tego od nich po prostu, w pewien sposób, wymaga.

Dochodzimy do momentu, w którym powinniśmy trochę porozmawiać na temat metodologii naukowej. Na początek opowiem anegdotkę – dowcip:

Rosyjscy naukowcy odkryli połączenie nerwowe pomiędzy okiem, a dupą! Gdy wbijają igłę w oko, obiekt sra, a gdy wbije się mu igłe w dupę, w oku pojawiają się łzy.

Inna „anegdotka” z cyklu „wyborne żarty”:

Rosyjscy naukowcy przeprowadzają eksperyment. Wzięli muchę, wyrwali jej jedną nóżkę:
- Mucha idi! - mucha idzie.
W raporcie piszą "po wyrwaniu jednej nogi mucha chodzi". Wyrwali jej drugą nogę:
- Mucha idi! - mucha idzie. W raporcie piszą "po wyrwaniu drugiej nogi mucha nadal chodzi". Wyrwali jej trzecią nogę:
- Mucha idi! - mucha idzie. W raporcie piszą "po wyrwaniu trzeciej nogi mucha chodzi". Wyrwali jej ostatnią nogę:
- Mucha idi! - mucha stoi.
- Mucha idi!!! - mucha dalej stoi. W raporcie piszą "po wyrwaniu wszystkich nóg mucha ogłuchła".

Chce podkreślić, że badania naukowe i wyniki to jedno, ale interpretacja...! To dopiero orzech do zgryzienia! Oczywiście sposób, w jaki rosyjscy naukowcy zinterpretowali dany wynik badania jest błędny, ponieważ wiemy, że dupa nie jest połączona z okiem, mimo że pomiędzy bólem/strachem, a niekontrolowanym oddawaniem stolca/moczu, może występować korelacja, co nie znaczy, że pomiędzy źródłem bólu, a dupą istnieje nerwowe, bezpośrednie połączenie. Jeśli jesteście ciekawe, na jakiej zasadzie się to odbywa, zachęcam do lektury i poznawania powiązań pomiędzy psychiką, a perystaltyką jelit – http://www.adventure-journal.com/2013/02/can-you-really-poop-your-pants-because-of-fear/.

Kiedy bierzemy się za interpretowanie wyników naszych badań, musimy wziąć pod uwagę najnowsze odkrycia w danej dziecinie. Oczywiście, najlepiej, jakbyśmy wiedzieli, jak najwięcej, byśmy mogli w kontekście tych odkryć odpowiednio te wyniki zinterpretować. Niestety nie każdy chce się za to wziąć, a wśród naukowcy jest wiele partaczy. Naukowcy to tacy sami ludzie, jak przeciętni ludzie, stąd takie kwiatki, jak psychologia ewolucyjna. Ta „idea” (bo nauką tego nazwać nie można) jest sprzeczna z odkryciami naukowymi, jednak wciąż ma swoich sprzymierzeńców nie tylko w pop pseudo-psychologicznej i pop pseudo-neurologicznej literaturze i mediach, ale także wśród (chcących być uważanym za poważnych) naukowców, którzy zdają się jedynie podsycać społeczne uprzedzenia. Mark Liberman pisze wprost w jednym ze swoich postów, że dlatego te wszystkie seksistowskie mity na temat kobiet i mężczyzn są tak łatwo „wchłaniane” przez ogólną publikę, rozgłaśniane i szybko stają się memami, ponieważ nasze społeczeństwo jest seksistowskie i w pewien sposób takie myślenie jest akceptowane. Można powiedzieć, że błędy poznawcze nie tyko działają na poziomie jednostkowym, ale także na poziomie o wiele większym, bo masowym

Krótko mówiąc: są dowody na to, że postrzeganie kolorów wynika języka, a konkretniej słownictwa. Biorąc pod uwagę to i kontekst naszej patriarchalnej kultury, można wysnuć wniosek, że jeśli kobiety rozróżniają więcej kolorów, to jest to spowodowane tym, że ich aktywności zawierają w sobie elementy rozróżniania kolorów. I to się zgadza: kobiety częściej, niż mężczyźni malują się i interesują się modą oraz urodą.

Nie ma dowodów na to, że rozróżnianie kolorów jest spowodowane genetyką i, że zależy od płci. Jakoś nigdy nie słyszałam stereotypów powtarzanych ciągle na temat Greków, że ci postrzegają lepiej kolory i tak dalej.

Piszę „JEŚLI” kobiety rozróżniają lepiej kolory, bo nie ma dowodów na to, że lepiej je rozróżniają. Także, nawet, jakby założyć i jeszcze błędnie potwierdzić hipotezę stawianą w tym punkcie, to i tak wyszłoby na to, że kobiety dlatego lepiej rozróżniają kolory, bo znają więcej nazw kolorów.

Co dziwne, znalazłam inteligentny komentarz na demotywatorach.


O to on:

"
Tu nie chodzi o genetykę i to, że faceci odróżniają tylko 16 kolorów. Tu chodzi o to, że facet widzi, że czerwony, bordowy i jakiś tam inny rubin to są inne odcienie czerwonego, ale on powie na to czerwony bo nie zna jakichś wymyślnych nazw tych kolorów bo jest mu to nie potrzebne. Tak jak dla wielu kobiet Honda Accord i Honda Civic to jest po prostu Honda i widząc ją na ulicy to wie, że one się różnią ale nie wie która jest która. Czy to znaczy, że one nie odróżniają kształtów?? Nie, po prostu nie znają nazw tych samochodów.

"

Nie wiedziałam, że szukanie głupoty ludzkiej i wynajdywanie najciemniejszych zakątków Internetów będzie takie męczące. Nie bójcie się jednak. Wrócę późno, ale ze zdwojoną mocą.


6 komentarzy:

  1. Przyznaję, że nie zdawałem sobie sprawy z ogromu problemu. W sensie, że tego tak dużo spłodziłaś ;D W każdym razie to pierwszy krok ludzkości w stronę zmiany tego dziwnego stereotypu o kolorach i płciach. Widać, że jesteś w dobrej formie jak 7 z 9 :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny masterpost (tak samo jak poprzedni). Podziwiam za wytrwałość. Ja nie miałbym tyle cierpliwości. ;__;

    Trochę zboczę z tematu (wybacz jeśli moja wypowiedź będzie zbyt emo).

    "Krótko mówiąc: są dowody na to, że postrzeganie kolorów wynika języka, a konkretniej słownictwa. Biorąc pod uwagę to i kontekst naszej patriarchalnej kultury, można wysnuć wniosek, że jeśli kobiety rozróżniają więcej kolorów, to jest to spowodowane tym, że ich aktywności zawierają w sobie elementy rozróżniania kolorów. I to się zgadza: kobiety częściej, niż mężczyźni malują się i interesują się modą oraz urodą".

    Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego w naszej kulturze to kobietom społeczeństwo daje do zrozumienia, że makijaż je upiększa, a nie facetom. Faceci nie mają wewnętrznego "przymusu" malowania się. Wkurwia mnie fakt, że z niektórymi feministkami nie mogę nawet zacząć tego tematu, bo zaraz zaczynają insynuować, że uważam makijaż czy np. wysokie obcasy za złe, BO są kobiece, tak więc - zgodnie z ich logiką - uważam szereg kobiecych zachować za złe, tylko dlatego, że są kobiece. W istocie w ogóle nie dążę do kwalifikowania danego zachowania jako "złe" bądź "dobre", tylko do zrozumienia, dlaczego to konkretne zachowanie jest w ogóle postrzegane jako kobiece? Kiedy zadaję pytanie o makijaż kobiecie, najczęściej odpowiada "maluję się dla siebie i już" - ok, tylko czemu tak samo myśli praktycznie każda kobieta, a nie facet? (Plus każdy uznaje makijaż u faceta za absolutnie niedopuszczalny, bo "niemęski"). Dlaczego faceci w ogóle nie mają takiej potrzeby?
    Skoro są pewne stałe cechy makijażu, niezależne od czasu i szerokości geograficznej, ludzie próbują doszukiwać się korelacji między biologią i makijażem, i jak czytam coś takiego to mnie kurwica bierze:

    "Makijaż działa dlatego, że podkreśla, albo wytwarza naturalnie wyglądające oznaki młodości, płodności i seksualnej dostępności, co sprawia, że kobieta staje się bardziej pociągająca. Szereg badań pokazało, że kobiety w trakcie owulacji są bardziej pobudzone seksualnie. Ich płodność z kolei oddziaływuje na podświadomość mężczyzn, zaczynających w nich widzieć obiekt swojego pożądania. Zachodzące w tym czasie zmiany hormonalne pobudzają krążenie tuż pod powierzchnią skóry. Płodność kobiety zatem odzwierciedla się na twarzy. Aby więc być dla mężczyzn pociągającą przez cały czas, a nie tylko parę dni w miesiącu, używane są szminki i róż".
    (ehehe kretyn/kretynka/coś odpowiadające za ten tekst oczywiście napisało "oddziaływuje" zamiast "oddziałuje". POLSKA TRUDNA JĘZYK KURWA XD).

    OdpowiedzUsuń
  3. albo to:
    "Dlaczego też malujemy oczy i nakładamy na twarz podkłady i pudry? Na to naukowcy też znaleźli wytłumaczenie. Według dr Richarda Russella na wydziale psychologii w Gettysburg College kobiety mają ciemniejsze cienie wokół oczu i ust niż mężczyźni o tej samej tonacji skóry. Malując powieki czy używając szminki, panie jeszcze bardziej podkreślają tę różnicę płci. Ważne jest, by oczy, nos, usta, i policzki wyróżniały się na tle skóry. Dlatego też trzeba ją wyrównać jaśniejszymi odcieniami pudrów. Russell udowodnił, że ta sama twarz może być postrzegana jako męska lub kobieca w zależności od poziomu kontrastu świetlnego. W jednych badaniach pokazał mężczyznom i kobietom dwa zdjęcia androgenicznego oblicza. Jedyna różnica między obiema fotografiami to był podniesiony kontrast jednej z nich. Właśnie ją oceniono jako przedstawiającą twarz kobiety".

    O ile jeszcze mógłbym zrozumieć, że chodzi o podkreślanie różnić między płciami - co dla typowych heterusów jest pewnie ważne i "SEKSI" - o tyle wciąż nie pojmuję, dlaczego to kobiety "zawsze" dokładały większych starań, aby ich ciało było bardziej atrakcyjne dla płci przeciwnej, niż mężczyźni, nie raz uciekając się do nienaturalnych, wręcz niebezpiecznych sposobów. W V i VI wieku upuszczały sobie krwi, aby wyglądać blado, a teraz media lansują opaleniznę, więc chodzą na solaria (co też praktycznie nigdy nie jest zdrowe, obojętnie, czy opala się raz na jakiś czas, czy smaży na brąz). Wszelkie sposoby podkreślania urody są bardziej inwazyjne u kobiet niż u mężczyzn. To takie "kobiece".
    Dziewczyna, która w ogóle się nie maluje (nawet jeśli jest ładna), często jest postrzegana jako niezadbana. A gdyby facet spróbował... "UUU NO PEDAŁ NA BANK" . Ciągle słyszę, że "kobieta ma być kobieca" a "facet ma być męski" i że "męska twarz ma mieć rysy pełne testosteronu" (że kurwa co? xD) i nie ogarniam, jak w ogóle można dzielić zachowania na "męskie" i "kobiece". To samo tyczy się ubioru. W polaczkowatej telewizji nikt nigdy nie powie tego, co powiedział Izzard: http://televisionwithoutpity.tumblr.com/post/58959454539/the-platonic-blow-eddie-izzard-on-the-project

    koniec emo .__.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "They're my dresses, I buy them" :D

      Można jeszcze przytoczyć w tym kontekście Tima Minchina, który napierdzielał się z psychologów ewolucyjnych i mówił, że równie dobrze można argumentować, że kobiety malują usta, żeby imitowały one nabrzmiałe wargi sromowe, których oryginałów biedne samce nie mogą oglądać, bo są zakryte :D

      Usuń
    2. Można też użyć mojej, zmyślonej w 15 minut, teorii, którą bawiliśmy się parę dni temu na wypokach i innych gównach. :P http://i59.tinypic.com/vgsx3.png

      Podkreślone oczy wyglądają lepiej zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. Wystarczy popatrzeć na stałych bywalców więzień z wytatuowanymi mgiełkami.

      A to ze szpilkami to kompletnie nie rozumiem. Przecież to facet będąc wyższym dostaje punkty do atrakcyjności, u kobiety jest to raczej obojętne, choć generalnie większość będzie preferować po prostu niższą od siebie partnerkę, niezależnie od jej faktycznego wzrostu. Logicznym byłoby więc, by szpilki nosili faceci. No, niektórzy nawet noszą, ale zakamuflowane, w postaci elevator shoes. :P Ale to zupełny margines statystyczny.

      Sam w ogóle nie jestem zwolennikiem makijażu, chyba że tylko dla podkreślenia oczu. Z bliska większość makijaży jakie widziałem przypomina niezdarnie nałożony tynk i sprawia wręcz wrażenie brudu. O.O Choć oczywiście z daleka może oszukać zmysły i dodać atrakcyjności.

      Usuń
  4. Początek czytałam wciągnięta... ale kiedy zobaczyłam gify ze Star Treka i Lord Of The Rings... Tylko one się dla mnie liczył w tym poście. :D

    OdpowiedzUsuń