Czym jest czas? Czemu czas płynie do
przodu, a nie do tyłu? Czy jest takie miejsce we Wszechświecie,
gdzie nie płynie czas? Czy czas istnieje naprawdę, czy to jedynie
nasz subiektywny umysł tak porządkuje rzeczywistość, że... sam
go stworzył?
Herman Minkowski, nauczyciel Einsteina,
wprowadził ideę 4-wymiarowej przestrzeni (3D i czas, czas, jako
część przestrzeni), na której swoją ogólną teorię względności
oparł Albert Einstein, główny odkrywca relatywności czasu –
jednocześnie proste, jak i genialne odkrycie. Co to oznacza, że
czas jest relatywny? Czy są jakieś zależności, czy po prostu jest
to losowa relatywność i można określić wg probabilistyki z jaką
szybkością płynie czas w danej przestrzeni? Jako, że nasz
Wszechświat jest spójnym zbiorem różnych zmiennych, takie pytanie
może wydawać się idiotyczne, ale wcale nie jest, biorąc pod uwagę
odkrycia z dziedziny fizyki kwantowej (której przeciwnikiem był
Albert Einstein, nie mógł się pogodzić z tym, że coś może
dziać się losowo).
Tak się akurat jednak składa, że
czas jest zależny i jednocześnie ściśle powiązany z masą (a co
za tym idzie grawitacją oraz gęstością) i prędkością obiektu
zależną od punktu odniesienia. Im większa masa (znów to powtórzę:
a co za tym idzie grawitacja), tym czas płynie wolniej. Czas w
jądrze Ziemi płynie wolniej, niż czas na Ziemi, dla osób wyższych
czas płynie szybciej, niż dla osób niskich (ich mózg jest w
dalszej odległości od jądra Ziemi, źródła grawitacja, w związku
z czym czas płynie odrobinkę szybciej). Twoje stopy są starsze,
niż oczy.
Relatywność czasu polega nie tylko na tym, że może on być różny
w różnych punktach, ale także od miejsca odniesienia –
poruszające zegary działają wolniej, niż te nie poruszające się.
Świetną ilustracją tego zjawiska jest jadące pociąg (na którym jest super-dokładny zegar, zresztą opis
rysunku jest na dole).
Dla każdej z osób uczestniczących w
eksperymencie, to pociąg/reszta się poruszała, a nie oni. To
logiczne, że odległość poruszania się światła w poruszającym
się pociągu z punktu widzenia kobiety będzie dłuższa, niż jej
długość z punktu widzenia mężczyzny - wszystko przez ruch pociągu, który relatywnie wydłużył długość podróży światła. Jest to bardzo ściśle
związane z czasem, ponieważ kobieta widzi dokładną drogę, jaką
przybył w tym przypadku na rysunku zegar „świetlny”. Droga,
jaką przebył promień światła, jest rozwleczony na większą
przestrzeń, a przecież prędkość światła jest taka sama.
Nastąpiło tutaj dosłownie zakrzywienie czasoprzestrzeni.
Doświadczenie z pociągiem opisuje
szczególną teorię względności Alberta Einsteina, czyli słynne
E=mc2. Masa i energia są tutaj ściśle związane –
ponieważ prędkość światła jest tak wielka, że obiekt o bardzo
niskiej masie może dawać ogromne ilości energii. W ten sposób
mogą istnieć na przykład bomby atomowe oraz elektrownie atomowe.
Dylatację czasu (opisywaną przez
szczególną teorię względności Einsteina – tak to się
fachowo nazywa) opisuje wzór Lorentza, wynikający z transformacji
Lorentza.
Wzór Lorentza opisuje drogę obiektu z punktu widzenia poruszającego się, mając dane na temat obiektu poruszającego się z jakieś punktu odniesienia.
Właściwie, transformacja Lorentza
jest przydatna tylko i wyłącznie do prędkości bliższych
prędkości światła, do prędkości mniejszych używa się
transformacji Galileusza. Tutaj opisuje ona drogę jedynie, ale to
się z czasem bardzo ściśle łączy – jeśli obiekt się poruszy,
to znaczy, że minął czas. Tutaj zachodzi ciekawe zjawisko, które
teoretycznie mówi nam, że podróże z prędkością światła są
niemożliwe: gdy weźmiemy obiekt, który wg nas, obserwatorów
porusza się z prędkością światła i podstawimy tą prędkość
do wzoru, to wyjdzie nam, że S dzieli się przez nieskończoność,
czy praktycznie czas stoi – droga aż tak się wydłuża. Jest to
istny paradoks, bo z punktu widzenia obserwatora obiekt porusza się
z prędkością światła, a z punktu widzenia poruszającego się z
prędkością światła czas stanął.
Z mojego osobistego punktu widzenia
szczególna teoria względności jest dziwna dlatego, że wszyscy
mają inne zdanie (przeciwne wręcz) jednocześnie mając przy tym
rację.
Na razie została omówiona relatywność
czasu. Już oddalając się trochę od szczegółowości, od punktu
odniesienia, przejdźmy do bardziej ogólnych kwestii. Zastanówmy
się, czy możliwe jest, by czas stanął całkowicie? Zacznijmy od
tego, że czas jest wtedy, gdy jest uporządkowanie, ruch, wymiana
energii (pomijamy, czy biegnie szybciej, czy wolniej, bo nie o to się
teraz rozchodzi). Generalnie czas można rozpoznać po... rozpadzie,
śmierci. Nie spotykamy martwych, zgniłych ludzi, którzy nagle
ożywają, ani rdzy, która przemienia się w błyszczącą stal, ani
spleśniałych jabłek, które, nagle stają się dojrzałe. To, o
czym mówię, to entropia. W pewnym sensie bardziej ogólne
prawo przyrody, bardziej... ostateczne? Wszystko dąży do rozpadu, a
żeby wprowadzić homeostazę/porządek potrzebne jest dostarczenie
energii. Rośliny i zwierzęta na Ziemi stanowią mały punkcik
uporządkowania i zmniejszenia entropii: rośliny z energii
słonecznej zapewniają sobie rozmnażanie się i wzrost, zwierzęta
roślinożerne jedząc. Z każdym poziomem w łańcucha pokarmowego
następuje zwiększenie entropii, ponieważ za każdym razem, z
każdym zwierzęciem energia zostaje rozproszona w postaci ciepła: w
związku z czym zawsze się coś traci i bilans „w organizmach”
jest na minus.
Poziom entropii we Wszechświecie
jest... OGROMNY. Właściwie wszystkie gwiazdy, jako zresztą
uporządkowane układy, dążą systematycznie do entropii, oddając
ciepło zimniejszemu otoczeniu. Jeśli wszystkie gwiazdy w kosmosie
wyczerpią swoją energię, jeśli energia przestanie krążyć i
przemieniać się, jeśli przestanie istnieć ruch, przemiana, to
czas stanie. Nic się nie będzie działo, a więc nastąpi kompletny
zastój.
Kolejną, w pewnym sensie bardziej
filozoficzną kwestią jest to, czy czas w ogóle istnieje... jako,
że my, jako ludzie posiadający takie, a nie inne mózgi,
postrzegamy relatywność czasu, przestrzeń i ogólnie rzeczywistość
tak, a nie inaczej... nie mamy innych punktów odniesienia,
porównania, niż nasz mózg, to jaką może mieć pewność, że to
co postrzegamy jest prawdziwe? Jaką możemy mieć pewność, że
czas w ogóle istnieje? Istnieją dwie hipotezy w tym polu: hipoteza Johna Williama Dunne'a oraz hipoteza Freda Hoyle'a. Pierwszy uważa,
że czas „idący” do przodu, z przeszłości do przyszłości
jest autentyczny i faktycznie istnieje, natomiast drugi twierdzi, że
wszystko istnieje naraz, właściwie jest już przesądzone, bo już
„istnieje”. Teraźniejszość jest jedynie naszą percepcją.
Idąc dalej tym tokiem myślenia, człowiek nie ma wolnej woli, co
dla niektórych może nie być miłą myślą... ale od kiedy nauka
jest od tego, by czuć się dobrze?
Jest parę rzeczy, o których nie wspomniałam, a niektóre tylko napomknęłam (jest jeszcze jeden wzór mówiący, że nie można podróżować w czasie, na przykład), ale myślę, że to najważniejsze i najistotniejsze kwestie dotyczące czasu, które z resztą i mnie interesują zostały zawarte.
SUKCES! :P Naprawiłem błąd na stronie i już widzę notki. Wina była ewidentnie blogspota - http://i45.tinypic.com/34px9jo.jpg podejrzewam jednak, iż nie masz na to wpływu. :( Nowsze systemy czy przeglądarki pewnie debugują to same, ja zrobiłem to ręcznie i już jest ok. (tzn. będę musiał robić tak za każdym razem, ale przynajmniej wiem jak)
OdpowiedzUsuńWracając do wpisu, na brudno napisałem sobie komentarz, gdy jeszcze czytałem go bezpośrednio z kodu. Z góry mówię, że zdaję sobie sprawę ze swojego niedouczenia i ciasnoty umysłowej i proszę się ze mnie nie śmiać. :P Ot, luźne przemyślenia niedouka. Jeszcze raz przepraszam:
"Moje pojmowanie fizyki zawsze kończyło się na etapie Newtonowskim. :P Wnioskowanie ze wzorów, w które prędkość światła wpisana jest na zasadzie aksjomatu, wydaje mi się trochę dziwne. Eksperymenty natomiast są już ciekawsze, choć wciąż nie wyjaśniają jak dla mnie źródła tych ograniczeń.
Przykład z pociągiem jakoś nie mieści się w moim ograniczonym umyśle. :( Mam wrażenie, że gdyby wagon poruszał się z prędkością zbliżoną do światła, to i samo światło zachowując ograniczenie c, nie powinno w ogóle trafić w lustro.
Problem z prędkością światła zawsze zdawał mi się zagadnieniem natury percepcyjnej. No bo w sumie jeśli spojrzymy na ten akcelerator cząstek na rysunku z pociągiem, to czy jeśli brakować będzie 5km/h do przekroczenia c, a ja zacznę biegać w przeciwnym kierunku wokół tego urządzenia, to moja prędkość względem tych cząsteczek nie będzie większa niż c? Nawet zarejestrowanie takiej prędkości wydaje mi się możliwe, bo jeśli rozpędzę kliszę do prędkości c i pędzić ona będzie w kierunku światła, to naświetli się 2 razy szybciej.
Pytanie też od czego zależą wewnętrzne ograniczenia w naszym wszechświecie, ja stawiam na zależność od ośrodka na którym jest on zbudowany. Przychodzi mi tu na myśl analogia do procesora w moim komputerze i komputerze kolegi. Mój jest już stary i dziadowski, więc wykonuje obliczenia w swoim tempie, na przykład łamanie hasła do zabezpieczonego pliku. Proces wydłuża się będąc ograniczonym przez prędkość obliczeń, ale już u kolegi trwa to znacznie krócej. Jeszcze ciekawiej wygląda kilka procesów jednocześnie. Wtedy wykorzystanie 100% procesora przez jedną z nich, zatrzymuje wszystkie pozostałe."
Newtonowskie spojrzenie zakładało właśnie, że prędkość fali w próżni może zmienić się na zasadzie, że np. prędkość światła z reflektorów jadącego samochodu wynosi c+50km/h. Einstein wyszedł jednak z założenia, że prędkość fali elektromagnetycznej w próżni jest wielkością stałą i wszystkie pozorne paradoksy wynikają właśnie z tego założenia.
UsuńWiem co masz na myśli, ale ja tego nie podważam. Stwierdzam tylko, że nieprzekraczalność c sprawia, iż promień światła nie trafi w lustro, ale zwolni, zakrzywi się (względem układu odniesienia jakim jest pociąg) i trafi gdzieś wcześniej. Nie mówię o +50km/h, bo tego przesunięcia gołym okiem by nie było widać, ale zauważ, iż pociąg ze zdjęcia sam porusza się z prędkością c, więc światło nie mogąc osiągnąć 141%* c trafi gdzieś w dach za reflektorem, a nie tak jak pokazuje to symulacja na dole.
Usuń*droga do przebycia przez promień światła: (d^2 + h^2)^(1/2), gdzie h to wysokość zawieszenia lustra względem źródłem światła, a d odległość między reflektorem, a rzutem lustra na podłogę. Zakładając, że d=h odległość ta wynosi 1,41d. Czyli gdy pociąg przebędzie d, promień światła będzie miał już nad sobą dach bezpośrednio nad reflektorem, a sam osiągnie dach, jak reflektor go "wyprzedzi".
Nie widzę powodu by tu miał powstawać jakiś paradoks, a czas zwalniać. Już lepiej wyglądał by przykład, gdyby ktoś chciał w takim pociągu rzucić zgodnie z kierunkiem jazdy piłką. :P Oczywiście jeśli mówię bzdury, to nie obrażę się, jeśli ktoś wyprowadzi mnie z błędu. ;)
PS. Czy w pojeździe poruszającym się z prędkością c w ogóle może płynąć prąd? W sumie elektron nie mógłby przekroczyć c poruszając się od - do +, więc nie jest powiedziane, że ten reflektor w ogóle by się włączył w rozsądnym czasie. :P
Caban, to co jest pokazane na rysunku z pociągiem właśnie zostało dziesiątki razy udowodnione i na przykład satelity GPS muszą mieć synchronizowany czas, bo czas u nich jest wolniejszy (chyba, nie wiem jak z czasem wobec grawitacji, ale na samolotach czas też płynie wolniej, więc podejrzewam, że na satelicie też).
UsuńTe prędkości są tylko zbliżone do prędkości światła, bo obiekt posiadający masę teoretycznie nie może jej osiągnąć ;P Gdyby pociąg osiągnął prędkość światła, to promień leciałby nieskończenie długo i czas przestałby płynąć, podobnie gdyby samochód osiągnął c, czas by się dla niego zatrzymał.
OdpowiedzUsuńCo do tego światła, to sam tak kombinowałem jak Ty :) zresztą nie będę udawał że w pełni rozumiem te wszystkie implikacje założenia stałości c, nieco mi tekst nihil to wyjaśnił, ale wciąż kilka spraw mam do zrozumienia.
Ten przykład z pociągiem to chyba tylko paraboliczny opis implikacji teorii względności, więc nie należy go brać tak dosłownie i technicznie, jak Ty próbujesz. Oczywiście masz rację, ale wyobraź sobie, że promień mimo wszystko trafia w cel. Jak wtedy to wygląda?
Zresztą można to uprościć. Wyobraź sobie, że ten promień nie odbija się od zwierciadła tylko od razu wali w detektor, więc jego zwrot jest równoległy do jazdy pociągu. Prędkość c jest stała. Teraz zmierz odległość, jaką przebył promień stojąc w wagonie - ponieważ też się poruszasz razem z pociągiem, odległość ta jest zdecydowanie mniejsza, niż gdybyś ją zmierzył patrząc z zewnątrz.
ale w ogóle o co chodzi, to oczywiste, że promień walnie w to coś u góry, nawet jak pociąg będzie się poruszał z prędkością światła.
OdpowiedzUsuń@Nihil, @Pedros.lol
OdpowiedzUsuńAle ja nie to podważam (fakt, że w pewnych warunkach czas płynie szybciej lub wolniej), tylko teoretyczny przykład pociągu poruszającego się z prędkością prawie c i promienia światła skierowanego w lustro jak na rysunku. :P Po prostu symulacja jest błędna. Światło nie jest wystrzeliwane tylko emitowane. Za lokomotywą parową też obłoczek ciągnie się wzdłuż pociągu a nie pionowo w górę - może to nie jest odpowiednia analogia, ale chodzi mi o przykład dla pozostawania światła w tyle, gdyż jego prędkość, choć nieco większa niż pociągu, realizuje się pod ukosem, co względem podłoża daje prędkość mniejszą.
Jeśli prędkość pociągu to c i światła też, to tylko równoległy kierunek i taki sam zwrot dały by efekt powolnego lotu promienia świetlnego w kierunku lustra (tak jak mówisz, Pedros), ale wciąż nie widzę w tym paradoksu. Jeśli wyprzedzam auto jadące 100km/h i sam mam zbliżoną prędkość to względem mnie porusza się ono bardzo wolno, choć dla zewnętrznego obserwatora stojącego w miejscu na poboczu jest to mignięcie. Na czas to jednak wpływu nie ma. :P
Nie rozumiem dlaczego prędkość światła miała by sama z siebie wpływać na czas. Dla mnie czas to po prostu szybkość zachodzenia procesów w danych warunkach. Pozwolę sobie wkleić za Wikipedią: "Sekunda (..) Jest to czas równy 9 192 631 770 okresom promieniowania odpowiadającego przejściu między dwoma poziomami F = 3 i F = 4 struktury nadsubtelnej stanu podstawowego 2S1/2 atomu cezu 133Cs (powyższa definicja odnosi się do atomu cezu w spoczynku w temperaturze 0 K)[3] . Definicja ta, obowiązująca od 1967 r., została ustalona przez XIII Generalną Konferencję Miar. Poprzednio sekundę definiowano jako 1/31 556 925,9747 część roku zwrotnikowego 1900 (XI Generalna Konferencja Miar z 1960 r.) lub 1/86400 część doby (do 1960 r.)."
Dobra, przyznam, że wcześniej wykorzystałem dyskusję z Tobą jako próbę własnego zrozumienia implikacji teorii względności, mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi za złe. Teraz to nadrobię, więc doczytałem Twoje posty. Rzeczywiście, z technicznego punktu widzenia, sam rysunek jest błędny. Jest to mylące, ale ja uznałem, że to po prostu tylko alegoryczny opis stanu faktycznego, że tak to wygląda.
OdpowiedzUsuńCo do przykładu z obłokiem pary, to na jego ruch wpływa przecież opór powietrza. Gdybyś jadąc pociągiem podrzucił piłkę, to uniesie się ona pionowo do góry (chyba, że słabo celujesz ;P), ale patrząc z zewnątrz poleci ukosem i spadnie ukosem jak ten promień światła. Relatywnie więc będzie mieć różne prędkości względem różnych układów odniesienia, nawet całkiem duże gdyby przyjąć prędkość przemieszczania się układu słonecznego względem osi Galaktyki ~220 km/s :D
Z tym paradoksem chodzi właśnie chyba o to, że jeżeli porównywać materialne obiekty, to nie będzie się to zgadzać. Załóżmy, że rzucasz piłką w tym jadącym pociągu i mierzysz jej prędkość. W jakim kierunku nie rzucisz, jeśli zrobisz to z tą samą siłą, to prędkość będzie ta sama. Ale jak zmierzysz jej prędkość z zewnątrz, to np. okaże się, że jest większa jeśli piłka ma ten sam kierunek i zwrot co wektor prędkości pociągu. Światło się tak nie zachowuje, bo ma stałą prędkość niezależnie od układu odniesienia.
I właśnie tutaj tkwi paradoks jak sądzę: dlaczego prędkość c ma wpływ na upływający czas wbrew obserwacjom przy małych prędkościach? Bo tak jest zbudowany Wszechświat. Dlaczego to ma wpływ na szybkość zachodzenia zmian? Bo tak jest zbudowany Wszechświat. Innymi słowy to wszystko jest powiązane i dlatego względne - przestrzeń, czas i zachodzące w czasoprzestrzeni procesy.
No ale poczekajmy na dalsze wpisy w tym temacie, może się to rozjaśni (albo pojawi się jeszcze więcej pytań ;P)
No coś Ty, sam nagminnie wykorzystuję dyskusję jako bodziec do pobudzenia własnego myślenia i uporządkowania poglądów, spisania przemyśleń. :P
OdpowiedzUsuńTak, sam zwróciłem uwagę, iż mój przykład jest nieadekwatny, ale akurat nie przychodziło mi nic lepszego na myśl. ;)
Ten relatywizm prowadzi oczywiście do pozornych paradoksów, ale skoro wciąż istniejemy, to najwyraźniej "system" nie strzelił jeszcze blue screena i wszystko jest do wyjaśnienia. :P Czasami do paradoksów prowadzą po prostu kwestie definicyjne. Dużym problemem, który dostrzegłem już dawno temu, jest fakt, że cała nasza wiedza budowana jest od "wewnątrz". Jesteśmy częścią całego układu i podejrzewam, że z tej pozycji nie jest niestety możliwe poznanie absolutnie wszystkiego czego zapragniemy. Obawiam się także, że ucieczki z tego układu nie ma i wszyscy znikniemy z mniejszym lub większym niedosytem informacji. :(
Światło istotnie osiąga zawsze swoją maksymalną prędkość w danym środowisku, ale to raczej wynika z jego specyfiki. Czy aby na pewno żadna fala nie mogła by się poruszać szybciej? Czy jeśli by się poruszała, to bylibyśmy w stanie to zbadać? W naszym obecnym położeniu może być ciężko, ale już pewne teorie z fizyki kwantowej, na których się kompletnie nie znam, mówią o natychmiastowym przekazie informacji, a ja zawsze uparcie będę twierdził, że informacja musi mieć jakiś nośnik, sposób przepływu, czyli furtka pozostaje.
Ja myślę, że po prostu zbyt ludzko traktujemy pojęcie czasu, upraszczamy je dla ułatwienia życia na Ziemi, a potem mamy problem by pozbyć tego aksjomatu, że sekunda to zawsze ta sama porcja czasu. Coś jak z naszą wagą, gdzie masę jednoznacznie kojarzymy z ciężarem, zapominając, że tak naprawdę dopiero masa i grawitacja dają nam to co odczuwamy i co mamy na myśli. (choć to nadal jest uproszczenie)
Może jak pojawi się tu więcej osób o szerszej wiedzy w tej dziedzinie, to nam pewne rzeczy jakoś łopatologicznie wyjaśnią. Póki co pozostaje kanapowe filozofowanie. ;) Co oczywiście bardzo lubię, szczególnie w takim miłym towarzystwie.